Harry Potter to niewątpliwie jedna z najbardziej rozpoznawalnych franczyz medialnych, której początkiem był cykl 7 powieści autorstwa brytyjskiej pisarki J.K. Rowling. Stworzony przez nią fantastyczny świat pełen magii skradł serca milionów czytelników w różnym wieku. Wielu z nas darzy ten cykl ogromnym uczuciem i sentymentem. Sama jestem jedną z tych osób. Mimo upływu lat ta sama dziecięca radość i podekscytowanie towarzyszą mi podczas ponownego czytania książek, czy oglądania filmów. Ogromny uśmiech wkrada się na moją twarz, kiedy obserwuję rozwijające się postaci, kwitnące relacje i niesamowite przygody, marząc o możliwości przeżycia tego wszystkiego na własnej skórze. Jednak czy świat stworzony według wyobrażeń autorki rzeczywiście jest tak idealny, na jaki wygląda? Czy każdy znalazłby tam dla siebie miejsce?
27 października 2007 roku – Rowling wyjawiła światu prawdę o orientacji seksualnej Albusa Dumbledore’a. Fani byli w szoku, a reakcje społeczeństwa były różne. Niektórzy byli szczęśliwi, inni natomiast uważali to za nonsens. Jeden z najpotężniejszych i najsilniejszych czarodziejów gejem? Brzmi jak fantastyczna reprezentacja społeczności LGBTQ+. Największym problemem jest to, że owej reprezentacji nie było dane nam zobaczyć w głównej serii. Czytając, analizując ją od deski do deski, możemy poczuć ogromny żal, albowiem nigdy nie było mowy o homoseksualności Albusa. Do śmierci pozostał on samotnym mężczyzną, co można interpretować na różne sposoby – nie ukazuje to faktu, że był on gejem. Może nigdy nie spotkał swojej prawdziwej miłości? A może po prostu był aseksualny? Ile czytelników, tyle interpretacji. I tutaj na ratunek, z rzekomym wyjaśnieniem, przychodzi spin-off Harry'ego Pottera – Fantastyczne Zwierzęta. Zbrodnie Grindelwalda. Dostajemy możliwość bliższego poznania relacji Albusa Dumbledore’a i Gellerta Grindelwalda...
Scena 64. Widzimy młodego Dumbledore’a prowadzącego lekcję Obrony przed Czarną Magią. Nagle do klasy wpada Torquil Travers, szef Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, w towarzystwie pięciu Aurorów, by poprosić nauczyciela o wsparcie w walce z Grindelwaldem, ponieważ jest on jedynym czarodziejem, który może się z nim równać. Travers mówi: Byliście z Grindelwaldem niemal jak bracia. Dumbledore odpowiada: Bliżsi niż bracia. Czy ujawnia to romantyczne podłoże ich relacji? Niekoniecznie. Znowu mamy tutaj do czynienia ze swobodną interpretacją. Jak później się dowiadujemy Albus i Gellert zawarli pakt krwi, przysięgając, że nigdy nie będą ze sobą walczyć. Niektórzy uważają to za akt romantyczny pokazujący prawdziwe oblicze ich przyjaźni. Możemy zauważyć, że wspomnienia Gellerta wywołują u Dumbledore’a wielki ból. I… hmm, to wszystko. Natomiast J.K. Rowling zapewnia nas, że byli oni w sobie bardzo zakochani i świata poza sobą nie widzieli. Tylko że naprawdę satysfakcjonującym byłoby zobaczenie tego na własne oczy.
Czy możemy doszukiwać się innych wątków reprezentujących społeczność LGBTQ+ w uniwersum Harry’ego Pottera na własną rękę? Oficjalnie żaden związek jednopłciowy nie pojawił się w serii. Mimo to wśród fanów cyklu powstało wiele pairingów homoromantycznych, bardziej lub mniej prawdopodobnych. Najpopularniejszymi są Drarry (Harry Potter i Draco Malfoy), Wolfstar (Remus Lupin i Syriusz Black), Deamus (Dean Thomas i Seamus Finnigan) i Linny (Luna Lovegood i Ginny Weasley). Dla przykładu, pierwsze znane światu fanfiction obrazujące romantyczną relację między postaciami jednej płci, a dokładniej Harry’ego i Draco, zostało opublikowane w 2000 roku, po wydaniu dopiero 3 pierwszych książek z serii!
Pewnego rodzaju ikoną, którą zdecydowana część fanów uważa za postać idealnie wpasowującą się w portret homoseksualnego mężczyzny, jest Syriusz Black. Od zawsze różnił się od swojej rodziny – arystokratycznego rodu czarodziejów głoszącego krzywdzącą ideologię dotyczącą czystości krwi – w Hogwarcie trafił do „haniebnego” domu i zaprzyjaźnił się ze „zdrajcami krwi”, jak to zwykła nazywać jego rodzina. W wieku 16 lat uciekł z domu i niedługo po tym został wydziedziczony, a jego imię symbolicznie wypalono z gobelinu przedstawiającego drzewo rodowe Blacków. Bardzo dużo ludzi widzi w nim odbicie wielu młodych osób, które nie są tolerowane przez najbliższych ze względu na chociażby orientację seksualną czy identyfikację płciową. Mimo to Rowling zaprzeczyła homoseksualności Syriusza Blacka.
Następna kwestia często poruszaną przez fanów to pytanie o to, czego metaforą jest likantropia Remusa Lupina? Wilkołactwo przedstawione jest w serii nie tylko jako bardzo bolesna przemiana w wielką pozbawioną ludzkiej świadomości krwiożerczą bestię przy każdej pełni księżyca – nie, to nie wszystko. Ministerstwo Magii wydało dekret, który rzekomo zapewniał wilkołakom ochronę. W rzeczywistości zapewniał on jedynie kontrolę nad nimi. Dekret poniżał wilkołaki i kazał im czuć się istotami gorszymi i niebezpiecznymi dla innych, dlatego wiele z nich w ogóle nie przyznawało się do likantropii. Były one niepożądane w świecie czarodziejów i żyły z dala od skupisk ludzkich. Jednak sama J.K. Rowling przyznała, że likantropia symbolizuje AIDS. Wielu ludzi łączy ruchy działające na rzecz osób chorych na AIDS z ruchami walczącymi o prawa społeczności LGBTQ+, mimo że tak naprawdę każdy może zarazić się wirusem HIV. Jest to poniekąd utożsamiane ze sobą ze względu na epidemię wirusa, która miała miejsce w latach 80 dwudziestego wieku, której początkiem było odkrycie 5 przypadków rzadkiego oportunistycznego zapalenia płuc u młodych homoseksualnych mężczyzn. Początkowo chorobę nazywano nawet gay related immunodeficiency (niedobór odporności związany z gejami). Jednak sposób, w jaki Lupin był traktowany przez likantropię, jest uderzająco podobny do tego, jak traktowano również społeczność LGBTQ+ pod koniec dwudziestego wieku – był wytykany palcami, miał ogromne trudności w znalezieniu pracy i następnym jej utrzymaniu oraz cieszył się złą sławą, mimo że był niesamowicie inteligentną, empatyczną i przyjazną postacią.
W tym temacie warto wspomnieć o wszechobecnej w środkach masowego przekazu praktyce – queerbaitingu. Polega ona na umieszczaniu w książkach czy filmach jakiejkolwiek formy reprezentacji społeczności LGBTQ+ (najczęściej jest to wątek romantyczny między osobami tej samej płci) w celu zainteresowania większej ilości odbiorców. Ów „bait” jest taki, że rzeczywistej reprezentacji nie ma, a twórcy zaprzeczają istnieniu tych wątków. Zjawisko to wykorzystuje społeczność LGBTQ+ jako taktykę marketingową, jakby grupy tej nie tworzyli prawdziwi ludzie. Jest ono równie krzywdzące, jak i powszechne. Niestety, mimo wyraźnego odzewu wielu grup niepochlebiających takich zachowań, praktyka ta stosowana jest w coraz to nowszych dziełach i produkcjach.
No ale właściwie... to po co komu ta reprezentacja? O co tyle zachodu? Mimo wielkiego rozwoju cywilizacji społeczeństwo wciąż żyje według systemu heterocentryzmu. Poza tym, społeczność LGBTQ+ wciąż doświadcza prześladowań i ataków, a w 76 krajach stosunki homoseksualne są nielegalne, w 7 krajach grozi za nie kara śmierci. Mentalność postrzegająca nieheteronormatywność jako chorobę bądź zaburzenie psychiczne nadal jest wszechobecna. Pokazywanie homoseksualizmu, biseksualizmu, aseksualizmu czy transseksualności takimi, jakimi są, czyli powszechnymi i normalnymi, pomogłoby w szybszym i łatwiejszym uświadamianiu o tym ludzi. Media masowego przekazu odgrywają niesamowicie dużą rolę w naszym życiu i mają ogromny wpływ na sposób naszej percepcji. Mimo wszystko wciąż jest to kwestia dość kontrowersyjna. Wiele osób postrzega prostą reprezentację jako „promowanie chorych ideologii” i nie życzą sobie oni takich rzeczy w telewizji i literaturze. Zwalczanie właśnie takiej mentalności ma na celu zjawisko reprezentacji.
Bo homoseksualizm to nie choroba, biseksualizm nie jest wymysłem eksperymentujących nastolatków, transseksualność to nie „zmiana płci, bo obecna mi się nie podoba”. To być może twój kolega z klasy, kobieta, którą mijasz na ulicy, twój sąsiad albo kierowca autobusu. To prawdziwi ludzie, oni istnieją naprawdę, kochają tak samo jak ty, mają rodziny, marzenia i przede wszystkim prawo do godnego życia, jak każdy inny człowiek.
Willy Wonka