O dwóch filmach i feminizmie, czyli dlaczego wszyscy powinni zobaczyć "Małe Kobietki".
Każda z nas, która widziała najnowszy film Grety Gerwig zadaje sobie jedno pytanie: Dlaczego ona nie wyszła za tego sąsiada? I kiedy po raz pierwszy skończyłam “Małe kobietki”, też nie mogłam się pogodzić z taką decyzją autorki. Po przeczytaniu książki nadal nie mogłam wybaczyć jej takiego zakończenia. Mogło to mieć jakiś związek z Timothee Chalametem i jego twarzą,ale nie o tym teraz. Na szczęście z odpowiedzią na to pytanie przychodzi “Rozważna i Romantyczna” na podstawie twórczości Jane Austen. Zdziwieni? Spokojnie, postaram się opisać w tym tekście co łączy te dwa filmy, wyjaśnić co ma do tego presja ekonomiczna patriarchalnego społeczeństwa, życiorys Louisy May Alcott i Jane Austen oraz dlaczego Jo March nie mogła wyjść za tego sąsiada. Uczciwie ostrzegam czytelników, że ten tekst może zawierać śladowe ilości spoilerów z filmów “Małe Kobietki”, “Rozważna i romantyczna” i “Lady Bird”Nie wiem czy kiedykolwiek mieliście okazję zapoznać się z klasykiem literatury brytyjskiej jakim niewątpliwe jest powieść “Rozważna i Romantyczna" ekranizowana niezliczenie wiele razy. Powstała na XIX- wiecznym schemacie powieści budowanych na przeciwieństwach charakterów. Wydana pod pseudonimem przez 19 - letnią Jane Austen. Była ona niezwykle wnikliwą obserwatorką wyższych klas współczesnej jej Anglii. Ja w czasie mojego świątecznego maratonu serniczka i filmów z Hugh Grantem, miałam przyjemność obejrzeć ekranizację z 1995 roku, która zaskakująco dobrze się trzyma jak na swoje lata. Dzięki błyskotliwemu scenariuszowi Emmy Thompson, która zdaje się wyciągać najlepsze rzeczy z prozy Austen oraz cudownej brytyjskiej obsadzie, niezwykle dobrze ogląda się ten film. Ale o czym jest "Rozważna i Romantyczna", kiedy tylko pominie się warstwę romansu, rozgrywającego się w angielskich sferach wyższych z dala od klasy robotniczej i przyziemnych problemów. Jest to opowieść o trzech siostrach, którym umiera ojciec a zgodnie z obowiązującym prawem nie mają one prawa do dziedziczenia. Jedynie syn czy inny mężczyzna może przejąć majątek po panu Dashwood. Przyrodni brat naszych bohaterek wraz z żoną zabierają im piękną posiadłość i łaskawie zostawiając zaledwie niewielką pensję, skazującą na towarzyską banicję życia na wsi. Jedyną szansą dla tych trzech kobiet jest bogato wyjść za mąż. Cała fabuła bazuje na tym jakim młodzieńcom Panna Dashwood i panna Marianna oddadzą swoje serca. Opowieść zrywa z modą opowiadania o dwóch przeciwieństwach a stara się pokazać, że arystotelejski złoty środek jest najważniejszy. Że nie należy być ani zbyt rozważną ani zbyt oddawać się gwałtownym porywom serca. Cały film kibicujemy by rozważna, świetna i piękna Elenor Dashwood (w tej roli Emma Thompson) wyszła za tego bogatego i przystojnego Edwarda Ferras (w tej roli najbardziej uroczo nieśmiały Hugh Grant). (spoiler alert) Oczywiście po wielu perypetiach jednak wychodzi a my wszyscy płaczemy i jest happy end.
Ale co to wszystko ma wspólnego z “Małymi Kobietkami”? Już tłumaczę. Pozwólcie mi pokazać kilka podobieństw pomiędzy tymi dwoma tekstami kultury. Oba dzieją się w XIX wieku, a różnica pomiędzy wydaniem “Małych kobietek” a “Rozważnej i romantycznej” to mniej więcej 50 lat. Oba testy są z kręgu kultury anglojęzycznej jeden z Wielkiej Brytanii, drugi z nowej Anglii. W każdym z nich obserwujemy poczynania sióstr, które nie mają braci, a ich ojcowie albo nie żyją albo są na wojnie, w skrócie mówiąc: są nieobecni w życiu bohaterek. Więc świat, który obserwujemy jest kobiecym światem opisanym z kobiecej perspektywy. W każdej z książek najważniejsze są relacje między siostrami, jak są różne, jak inne mogą być kobiece charaktery. I każda z nich musiała skończyć się małżeństwem lub śmiercią głównych bohaterek. I co najważniejsze, obie książki są niezwykle ważnymi tekstami kulturotwórczymi w kulturze anglojęzycznej. Niezwykle często ekranizowane, niezwykle poczytne, pokolenia dziewczyn doskonale znały małe kobietki, a kiedy stawały się już dorastającymi pannami, zaczytywały się w książkach Austin. Książki te weszły do kanonu i przetwarzały wzorce dla dziewczyn i kobiet. I co związku z tym?
I tu cały na biało wchodzi feminizm oraz ekonomiczna presja społeczeństw patriarchalnych. Problem, który jest bardzo mocno obecny w obu tekstach, mniej lub bardziej akcentowany. Szczególnie mocno wybrzmiewa w ekranizacji Grety Gerwig w rozmowie między Amy i Lorim, kiedy Amy tłumaczy się poniekąd z tego, dlaczego chce wyjść za mąż za bogatego mężczyznę, a nie za miłość swojego życia. Kobiety w tamtych czas nie miały pieniędzy, nie dziedziczyły, nie prowadziły “interesów”, nie mogły utrzymać siebie ani tym bardziej rodziny, nie miały takich praw jak mężczyźni. Nawet jeśliby chciały, miały ambicje, to i tak nie mogły. To szczególnie widać w postaci Amy, która chciała zostać malarką, najlepszą malarką na świecie , ale musiała wyjść bogato za mąż, żeby pomagać swojej rodzinie, co przez cały czas powtarza jej ciotka (Meryl Streep). (Co najciekawsze, ta ciotka wydaje się jakby żywcem wzięta z prozy Jane Austen.) Do momentu początku 20 wieku, kiedy pierwsza fala feminizmu kwitnąca w Wielkiej Brytanii oprócz praw politycznych nie wywalczyła praw o samostanowieniu i możliwość pracy i zarobku, wiele dziewczyn stawało przed podobnymi dylematami, jak nasza Amy, Jo i panna Dashwood. Do dziś następne fale feminizmu walczą o równe płace niezależnie od płci. Ale to już opowieść na osobny wpis. I tu dochodzi niejako do clue tego, co chciałam napisać. W filmie Grety Gerwig, Sosha Ronana czyli Jo w rozmowie ze swoją matką ma taki monolog, w którym mówi: “Kobiety mają dusze i serca. Mają ambicje i talenty, nie tylko urodę. Mam serdecznie dość ludzi którzy mówią, że są zdolne jedynie od miłości” Główna heroina książki Małe kobietki ma dość. Jej wybory są buntem wobec tej presji. Chce sama decydować o swoim losie, chce sama móc się utrzymywać. Jo March mimo, że tak samo jak Eleanor Dashwood ma łeb na karku zamiast wychodzić za sąsiada, kiedy tylko się oświadcza, wybiera zupełnie inaczej. Eleanor nie będzie zarabiać dla rodziny, bo to jest źle widziane, będzie dusić w sobie uczucia i czekać aż pan Edward oświadczy się lub spędzi życie z inną. Jo March zrywa z patriarchalną presją i jako kobieta niezależna zamierza samodzielnie zarabiać, co nie zmienia faktu że nadal chce kochać i być kochaną. I tak sobie myślę, że bardzo bym chciała by dziś tekstem, który będzie trafiać do młodych czytelniczek były przede wszystkim Małe kobietki. By wzorem, na którym będą się wzorować dziewuchy była Jo March.
Ale pewnie za chwilę, ktoś wytknie tej dyletanckiej autorce, że jest XXI wiek, dziewczyny nie marzą już o wychodzeniu za mąż, że nie powinnam porównywać XIX wiecznych powieści czy ich ekranizacji do nastolatek, które nic nie czytają, tylko nagrywają tik-toki. I może te głosy będą mieć rację, a może nie. Ale potrzebuję jeszcze szerszego kontekstu, by wytłumaczyć dlaczego my cały czas marzymy podświadomie o wychodzeniu za przystojnych i bogatych sąsiadów.
Reżyserką która wyreżyserowałą najnowszą wersję Małych Kobietek jest Greta Gerwig, która nie bez powodu jest naszą Jo XXI wieku. Jest to dla mnie fascynujące, jak w pewien transcendentalny sposób kobieca narracja łączy się w tym kulturowym zjawisku, jakim stają się Małe Kobietki. Książkowa czy filmowa Jo March jest literackim odbiciem Louisy May Alcott która pisała Małe kobietki opisując swoje życie i swoje siostry. I jak Saoirse Ronan która odgrywa w 2020 Jo a wcześniej grała lady Birdy, stworzoną przez Gretę, z którą można określić spokojnie jako filmowy wzór reżyserki. Ten kulturowy dywan tkany przez tak wiele kobiet jest dla mnie naprawdę fascynujący. I myślę, że ciężko jest mówić o małych kobietkach bez wiedzy, kim była ich autorka.
Pochodząca z dużej i biednej rodziny dziewczyna, która sama o sobie mówiła, że ma męską duszę w kobiecym ciele, od dziecka wychowywana w niezwykle postępowym domu. Jej ojciec, z którym była niezwykle zżyta. Wędrował wraz z całą rodziną po kraju, zakładając postępowe szkoły. Szkoła, którą zakłada Jo na końcu filmu, była w jakiś sposób spełnieniem marzeń jej ojca. Ponieważ jej rodzina była biedna, dziewczyna nie mogła liczyć na duży posag co wiąże się z tym, że nie mogła liczyć na dobre propozycje zamążpójścia. Ciekawostką jest, że jej rodzina w duchu postępowości nie jadła mięsa ani nie kupowała wytworów kolonialnych ,by nie wspierać niewolnictwa. Alcott tak jak Jo, nie kwapiła się by wychodzić za mąż, miała zupełnie inne ambicje. W czasie jednej ze swoich podróży w Szwajcarii, poznała Władysława Wiśniewskiego 20 letniego pianistę, powstańca styczniowego, który emigrował z Polski. Louisa niezwykle przejęła się sprawą polską i prosiła Władysława, który stał się niezwykle bliskim ”przyjacielem”, by grał dla niej hymn Polski. Ale on nie chciał, ponieważ w hotelu, w którym mieszkali przebywali również Rosjanie, a on nie chciał ich urazić. Podobno postać sąsiada, w którą wciela się Timothee była wzorowana właśnie na tym Polaku. Mimo kilku przelotnych romansów Alcott nigdy nie wyszła za mąż. W wieku lat 36 Louisa May Alcott wydała “Małe Kobietki”. (nie zgadniecie ile lat miała Greta Gerwig kiedy powstawały jej “Małe kobietki”) i dzięki czemu mogła pomagać swojej rodzinie mimo, że nie miała bogatego męża. To wydawca zachęcił ją do napisania powieści dla młodych dziewczyn, przed czym ona bardzo długo się broniła. Ale od pierwszego wydania powieść okazała się sukcesem wydawniczym. Niestety, pokazana w filmie rozmowa między Jo (Louisem) a wydawcą jest dopisana przez Gerwig, w oryginale to wydawca zaproponował autorce wyższy procent, o który nie prosiła. I tutaj też znajdujemy odpowiedź, dlaczego Jo nie mogłaby wyjść za Loriego. Ponieważ autorka powieści starała się do końca, żeby jej główna bohaterka, tak jak ona, nie wychodziła za nikogo, żeby promować postawę niezależności. Jednak wydawca uparł się, że inaczej nie wyda książki. Więc z przekory Alcott dopisała scenę pod parasolem. Jo wychodzi za brzydkiego i niezbyt bogatego nauczyciela, z którym otwiera wymarzoną szkołę. Bo gdyby jednak Jo wyszła za sąsiada, cały przekaz tego że kobiety nie służą jedynie do miłości wyparowałby. Dlatego mam pewien problem, w filmowej adaptacji Friedrich powinien być choć odrobinę mniej przystojny.
Co ciekawe, życiorysy Jane Austen i Louisy May Alcott są dość podobne. Austin również nigdy nie wyszła za mąż, pochodzi z biedniejszej rodziny i utrzymywała się z pisania. Co najciekawsze, również nie jadła mięsa (wege propaganda) i miała kilka romansów. Ale jednak pisała swoje bohaterki jako te, które czekają na tego mężczyznę. Żeby ten je wziął i dał im szczęście, czy tam pieniądze i dom oraz dobre życie.
Winona Ryder, która w poprzedniej adaptacji Małych Kobietek wcieliła się w Jo powiedziała, że każde pokolenie zasługuje na swoje Małe Kobietki. I dzięki Grecie Gerwik również nasze pokolenie ma swoje “Małe kobietki”. Ale również dwa lata temu mogliśmy zobaczyć film, który opowiadał o dziewczynie, która dorasta i też chce wyjechać do Nowego Jorku. Która też ma ambicje i ten film , zamiast zwyczajowo kończyć się ujęciem dziewczyny w ramionach tego najfajniejszego chłopaka na balu maturalnym, tak jak każdy film o amerykańskiej nastolatce, grał z przyzwyczajeniami widza i pokazuje zupełnie inaczej historię bohaterki graną przez Saoirse Ronan. Fun fact, że ten najfajniejszy chłopak którego nie wybiera Ladybird, jest grany przez Timothee. Ten film to był oczywiście debiut Grety Gerwig jako reżyserki a film to "Ladybird”. Greta zdaje się doskonale rozumieć, że dziewczyny w XXI wieku zasługują na coś więcej, niż (prawie że Austinowskie) filmy o tym jak ona poznaje jego. Chcą zobaczyć, że zupełnie inne rzeczy są ważne. I teraz dostajemy drugi film tej reżyserki, czyli “Małe kobietki”, które idą podobnym nurtem, korzystając z przykładu Louisy May Alcott, a odrzucając utartą patriarchalną wersję Jane Austen, oraz pokazując nam, że najważniejszy jest wybór. I to nie wybór za którego dżentelmena chcę wyjść, ale wybór tego, co mogę w życiu robić i kim być.
Ale o wyborach i kobietach może więcej w następnym wpisie.
Panna z mokrą głową