10. stycznia 2020 roku był dniem, kiedy zakończyła się pewna epoka w omańskiej historii. Po niespełna pięćdziesięciu latach panowania zmarł sułtan Kabus Ibn Sa’id. Był kimś w rodzaju naszego Kazimierza Wielkiego, który znalazł Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Różnica polegała na tym, że Kazimierz dysponował kopalnią soli w Wieliczce, a Kabus złożami jednymi z najbogatszych złóż ropy naftowej na świecie. Zanim objął władzę, studiował w Anglii, służył w brytyjskiej armii i odbył trzymiesięczną podróż dookoła świata. Te przeżycia ukształtowały jego wizję Omanu. Tylko ukształtowały, bo po powrocie do ojczyzny został na wiele lat odizolowany od świata i polityki przez ojca, Sa’ida Ibn Tajmura. Panujący sułtan był paranoikiem, który z każdej strony obawiał się zamachu na swoje życie i wrogiem wszystkiego, co nowe. W kraju zakazane były wszelkie nowinki z Zachodu (okulary przeciwsłoneczne są chyba najbardziej ikonicznym przykładem), prasa, kino, wszelka muzyka, oraz elektryczność - nocą ulice miast były oświetlane przez pochodnie i latarnie. Ludzie żyli w prymitywnych lepiankach, istniało tylko 100 kilometrów bitych dróg, trzy godziny przed zapadnięciem zmroku zaczynała obowiązywać godzina policyjna, a na terenie kraju wielkości Polski funkcjonowały tylko trzy szkoły i jeden szpital.
Kabus postanowił to zmienić. 24. lipca 1970 roku zorganizował zamach stanu. Przejął władzę w sposób niemal tradycyjny dla krajów Bliskiego Wschodu, w których zazwyczaj syn obala ojca. Mimo źle kojarzącej się nazwy, wydarzenie to zapisało się na kartach historii jako punkt zwrotny w dziejach Omanu. Kabus zdecydował się na odsunięcie ojca od władzy za namową Brytyjczyków i z pomocą lojalnej gwardii zmusił go do rezygnacji ze stanowiska. Nie polała się ani jedna kropla krwi. Zdetronizowany sułtan zmarł śmiercią naturalną dopiero dwa lata później.
Okres panowania sułtana Kabusa Ibn Sa’ida jest nazywany omańskim renesansem. Dzięki zyskom z wydobycia ropy, sfinansowano budowę autostrad, budynków mieszkalnych, szkół, szpitali i stacji odsalania wody morskiej. Kilka dekad zmieniło Oman z zacofanego, odizolowanego od świata kraju w potęgę gospodarczą i raj dla wykształconych imigrantów. Edukacja i opieka medyczna są darmowe. Jednak najwięcej na reformach zyskała połowa społeczeństwa, dotychczas pomijana i pozbawiona głosu - kobiety. Mogą się kształcić na uniwersytetach, posiadać własność prywatną i pracować w dowolnym zawodzie. Zyskują prawo wyborcze w momencie ukończenia 21. roku życia i mogą zasiadać w parlamencie (Madżlis asz-Szura to niższa izba parlamentu wybierana podczas demokratycznych wyborów, ale jej wpływ na władzę jest czysto teoretyczny). Choć pozornie sytuacja kobiet wydaje się nie odbiegać od zachodnich standardów, po bliższym przyjrzeniu się sytuacji możemy zauważyć serię praw, norm obyczajowych i restrykcji, które są niezgodne z szeroko rozumianymi prawami człowieka. A przynajmniej tak wydaje się nam, Europejczykom.
Zacznę od wyjaśnienia myśli, która pojawia się w tytule tego artykułu. W 2018 zaczęło obowiązywać prawo, w myśl którego kawalerowie nie mogą mieszkać w tym samym budynku, co rodzina z niezamężną córką. Z powodu wprowadzenia nowego zakazu, wielu mężczyzn musiało zmienić miejsca zamieszkania. Jest to przykład normy, która bardziej dotknęła mężczyzn niż kobiety, ale należy do zdecydowanej mniejszości. O ile system prawny Omanu wzorowany jest na europejskim, to jeden jego aspekt podlega prawu szariatu - rodzina i małżeństwo. W takiej sytuacji kobiety są zawsze na straconej pozycji. Nie mogą mieszkać same i muszą posiadać męskiego opiekuna (ojca, męża, brata, syna, ect.). W przypadku rozwodu i ponownego ślubu, dzieci z pierwszego związku dostają się pod opiekę poprzedniego męża. Seks przedmałżeński jest zakazany. Antykoncepcja jest nielegalna dla niezamężnych kobiet. Aborcja w ogóle. Nie funkcjonuje pojęcie gwałtu w małżeństwie. Kobieta może wziąć rozwód tylko w nielicznych, rzadkich przypadkach, podczas gdy mężczyzna może zrobić to w każdej chwili. Obywatelka Omanu nie może poślubić obcokrajowca ani wyznawcy innej religii niż islam.
Omankom to nie przeszkadza. Więcej, one współczują nam, Europejkom, życia, jakie wiedziemy. Z ich perspektywy wygrały los na loterii. Mogą się kształcić i pracować w wymarzonym zawodzie, ale nie muszą. Jeśli wychodzą za mąż, pan młody zobowiązany jest do zapłacenia mahru - odpowiednika znanego nam posagu. Jednak, w przeciwieństwie do małżeństw europejskich zawieranych w poprzednich stuleciach, wpłata musi być uiszczona przez rodzinę mężczyzny. W Omanie legalna jest bigamia, ale pierwsza żona zawsze musi zaakceptować kandydatkę na drugą żonę. W momencie zawierania małżeństwa, obie strony podpisują kontrakt ślubny, w którym zawarta jest między innymi informacja o tym, jaką kwotę mąż winien co miesiąc wypłacać żonie, albo ile pieniędzy należy się żonie za urodzenie każdego dziecka (sumy są różne w przypadku pierworodnych, bliźniąt, chłopców i dziewczynek). Jeśli mężczyzna porzuci kobietę, jego rodzina zobowiązana jest utrzymywać ją do końca jej życia. Kobiety, których babcie żyły pod jarzmem rządów poprzednich sułtanów i były pozbawione jakichkolwiek praw, sądzą, że ich obecna sytuacja jest wspaniała. Takie zdanie mają tabuny Omanek, które kształciły się w poza granicami kraju, które oglądają Netflixa i są na bieżąco z nowymi trendami w modzie.
Niestety, jeden aspekt życia nie może ich zadowolić - przemoc domowa. Co prawda w przypadku pobicia żony przez męża, może ona się starać o rozwód i zazwyczaj go uzyskuje. W praktyce jednak kobiety nie wspominają nikomu o tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, z obawy o ściągnięcie hańby na siebie i swoją rodzinę. Kolejna sprawa jest tematem tabu w Omanie - gwałt w małżeństwie. Z powodu braku funkcjonowania takiego pojęcia, nie ma raportów, które badałyby jego skalę. Tym bardziej nie ma podstaw, aby ukarać mężczyznę dopuszczającego się owego czynu. Podczas gdy gwałt zadany kobiecie przez obcego może zostać ukarany nawet piętnastoma latami więzienia, te małżeńskie nigdy nie wychodzą na światło dzienne, jeśli nie towarzyszy im pobicie. Nie jest to jedyne odstępstwo od zasad, które wydają się nam oczywistością. Innym przykładem jest poślubianie dziewczynek. W Omanie legalny wiek zawarcia związku małżeńskiego to 18 lat, zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet. Z tego powodu wielu starszych, konserwatywnych Omańczyków przywozi sobie młodziutkie żony z ubogich krajów Azji, najczęściej Indii i Bangladeszu. Proceder jest nielegalny, ale dzięki całym organizacjom, które nim zarządzają bardzo często pozostaje niewykryty. Ubodzy rodzice sprzedają swoje dorastające córki, czasami jedenasto- i dwunastolatki podstarzałym Arabom, częściowo z powodu nadziei, że ich życie zmieni się na lepsze w bogatym kraju, częściowo dlatego, że hindusi wciąż wierzą w nieczystość kobiety, która zaczęła miesiączkować.
Czy przykładów przedmiotowego traktowania kobiet jest więcej? Ależ oczywiście, że tak. Kilka innych zostało opisanych w reportażu Agaty Romaniuk Z miłości? To współczuję. Opowieści z Omanu, który zainspirował mnie do napisania tego artykułu. Autorka przedstawia w nim sytuację pojedynczych osób i na ich przykładzie tłumaczy zawiłości prawne i obyczaje jednego z najbardziej liberalnych arabskich krajów. Dowiadujemy się o jego cieniach i blaskach. Poznajemy między innymi historię Zijany, omańskiej kontrolerki lotów, Andrewa - Brytyjczyka, który nie może zdobyć serca Omanki - i trójki braci, którzy utrzymują wspólną kochankę. Moją ulubioną opowieścią pozostaje jednak historia pani Bożeny, Polki, która na początku lat 70. poślubiła Omańczyka Taliba. Z całego serca polecam tę książkę zarówno każdej osobie zainteresowanej światem arabskim, jak i koneserom historii zwykłych ludzi i ich codzienności.
Czy bycie Omanką oznacza zniewolenie i życie pod wiecznym patriarchatem? To zależy. Oczywiście zdarzają się sytuacje skrajne, ale nie możemy stygmatyzować całego społeczeństwa na podstawie kilku przykładów. Podobnie jak pani Romaniuk, nie chcę opisywać tego kraju z jednej perspektywy. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, które siedzi w mojej głowie od początku lektury - sytuacja omańskich kobiet nosi w sobie wiele cech charakterystycznych dla Europejek z okresu przed powstaniem ruchu sufrażystek. I podobnie jak one, Arabki mogą czuć się usatysfakcjonowane swoją sytuacją. Co dziwne, mimo że wiedzą, jak funkcjonuje zachodni świat, często świadomie decydują się na życie w sposób narzucony przez wiarę i rodzinę. Europejczyków dziwi takie podejście, ale może nadeszła pora, aby zastanowić się nad tym, że nasze nie zawsze oznacza najlepsze. Najważniejsza jest możliwość wyboru, która, niestety, jest dana Omankom w ograniczonym stopniu. Jak nie wyglądałaby sytuacja, musimy pamiętać, że nie do nas należy decydowanie o życiu ludzi wychowanych w innej kulturze. Pozostaje nam trzymanie kciuków za tych, którzy znajdują w sobie odwagę, aby głośno protestować i pamiętać, że to, co w Europie trwało setki lat, w Omanie dokonało się w ciągu życia jednego pokolenia.
~Lady Makbet