Gdy w pamięci przywołujecie postać Vincenta Van Gogha, pomyślicie najpewniej o nieco obłąkanym, rudym artyście którego największym osiągnięciem było odcięcie sobie ucha. Być może zauroczeni jego sztuką, powiecie, iż był on prawdziwym mistrzem pędzla... ale matematyczny geniusz? To chyba jakaś pomyłka. A co, jeżeli powiedziałabym Wam, że pierwszą osobą, która opisała nadzwyczajne zjawisko fizyczne był właśnie Vincent? Niemożliwe? A jednak. Zjawiskiem tym jest efekt turbulentny.

Na początek opowiem Wam trochę kim dokładnie był i co ze sobą robił Vincent. Vincent Willem van Gogh urodził się 30 marca 1853 roku w Holandii. Zmarł w wieku 37 lat jako nieznany artysta postimpresjonistyczny, prawdopodobnie w wyniku samobójczego strzału z broni palnej. Artysta przez większość życia nie wiedział, co chce robić. Sztuką zajął się stosunkowo późno, bo dopiero w wieku 27 lat, a większość kojarzonych z nim dzieł powstała dopiero w dwóch ostatnich latach jego życia. Malarstwem zajmował się raptem 10 lat, a zdążył w tym czasie stworzyć 900 wyjątkowych, jedynych w swoim rodzaju i niepowtarzalnych dzieł. (Oznacza to, iż średnio co 36 godzin spod jego ręki powstawało nowe dzieło). Niestety, malarz nie doceniał swojego talentu i uważał, że jego obrazy nie są wiele warte. Jego niska samoocena wiązała się z licznymi zaburzeniami psychicznymi, z którymi borykał się Vincent. Van Gogh cierpiał na zaburzenie afektywne dwubiegunowe (psychozę maniakalno-depresyjną). Ze względu na atak szału, który był efektem jego choroby, w 1888 roku mężczyzna odciął sobie brzytwą fragment prawego ucha.

No dobrze, ale czym właściwie jest cały ten przepływ turbulentny? W skrócie, jest to nielaminarny (burzliwy, chaotyczny) ruch płynów. Zjawisko to przejawia się w występowaniu wirów oraz osobliwego mieszania się cieczy i gazów. Efekt ten do dziś nie został w pełni zbadany przez naukowców, a jego złożoność pozostaje jednym z największych fizycznych zagadek. Pierwszym osiągnięciem ludzkim związanym z tym fenomenem jest jego wizualne przedstawienie, natomiast jedyną osobą, której udało się tego dokonać jest właśnie Vincent van Gogh. Efekt osobliwego migotania i pulsowania obrazów, takich jak: “Gwieździsta noc” jest bezpośrednio związany z fizyczną luminacją, która jest pochodną opisywanego przeze mnie powyżej zjawiska.

Wspólna praca naukowców i teoretyków sztuki pozwoliła na niezwykłe odkrycie zgodności obrazu Vincenta z późniejszym matematycznym równaniem Andrieja Kołmogorowskiego, wyrażającym wielkość i specyfikę przepływu turbulentnego. Niektórzy twierdzą nawet, iż w “Gwieździstej nocy” bezpośrednio zauważyć można opisany przez Kołmogorowskiego wzór. Całość teorii poparta została dalszymi badaniami. Naukowcy zeskanowali dzieła van Gogha i zmierzyli jasność pomiędzy każdą parą pikseli. Z krzywych pokazujących różnice między pikselami wywnioskowano, że obrazy z psychotycznego okresu życia van Gogha niezwykle dokładnie opisują przepływ turbulentny. Co ciekawe, dla kontrastu “Autoportret z zabandażowanym uchem”, który powstał podczas spokojniejszego okresu życia twórcy nie wykazuje takich oznak. Podobna sytuacja tyczy się innych badanych dzieł impresjonistycznych, nawet mimo tego, że początkowo wydają się one równie turbulentne (jak np. “Krzyk” Edvarda Muncha), nie posiadają one opisanych matematycznych wartości. Czy więc oznacza to, iż zmiany neurologiczne, które zachodzą w ludzkim umyśle podczas zmagań z chorobą psychiczną, pozwalają człowiekowi spoglądać na świat z nowej perspektywy? Czy cierpienie Vincenta w rzeczywisty sposób wpłynęło na jego dokonania? A może całość to iluzja, równie płynna jak przepływ turbulentny i wszystko jest dziełem przypadku? W tym momencie temat pozostawiam bez ostatecznej konkluzji, dając Wam przestrzeń do samodzielnego rozważania.

Arche