22 października, zapadł wyrok. Rozpętało się piekło kobiet, którego zapowiedź krążyła nad Polską już od paru lat. Jednak obywatelki i obywatele naszego kraju pokazują, że nie będą bezczynnie się przyglądać, jak odbiera im się prawa. Sytuacja stała się poważna, ludzie wyszli na ulice. Zaczęła się wojna.
W piątek 23 października, o godzinie 18 na Placu Wolności w Opolu odbył się strajk kobiet, w którym uczestniczyła część naszej redakcji. Miałam coś wam o nim napisać, jednak nie wiem, co powinnam zawrzeć w takim tekście (tego w szkole nie uczą). Zastanawia mnie, co byłoby najbardziej atrakcyjne dla naszego czytelnika/czytelniczki. Opisanie jak się czułam, gdy w wieku 17 lat musiałam wyjść na ulicę, żeby walczyć o to, by w mojej ojczyźnie traktowano mnie jak człowieka? Czy może profesjonalna, obiektywna relacja całego wydarzenia? Prawda jest taka, że nie mam pojęcia, więc postanowiłam, że napiszę ten tekst dla siebie, tak, jak ja chciałabym go przeczytać.
Zacznijmy od początku.
W ostatni piątkowy wieczór, zamiast leżeć pod kocem z popcornem, oglądając jakiś dobry film, poszłam na Plac Wolności protestować przeciwko naszemu rządowi. Ponieważ (jeśli jeszcze nie wiecie) dwa dni wcześniej przeszło rozporządzenie o prawie całkowitym zakazie aborcji. Z pewnością jesteście świadomi, że rozporządzenie nie sprawi, że aborcje przestaną być dokonywane, znaczy to tyle, że przeprowadzane będą w dużo bardziej niebezpiecznych warunkach, często bardzo niebezpiecznymi sposobami. Właśnie dlatego symbolem ostatnich strajków stały się druciane wieszaki, czyli najłatwiej dostępne, najprostsze i najstarsze narzędzie nielegalnej aborcji. Trochę to brutalne, nie sądzicie? Jednak osoby protestujące celowo wybierają właśnie takie środki przekazu. Zupełnie inny wydźwięk miałyby te strajki, gdyby ludzie nosili banery z napisem ,,Ładnie prosimy, zostawcie nas w spokoju’’. Konieczne jest używanie wulgaryzmów, balansowanie na krawędzi kontrowersji, ponieważ zostałyśmy zepchnięte pod ścianę i tylko taka reakcja nam pozostała.
Wśród protestujących znaleźć można było osoby w każdym wieku i z różnych środowisk. Prawników, nauczycieli, radnych, punków, tęczowe Opole czy młodzieżową radę miasta. Z ust jednej z prowadzących akcję padło zdanie ,,wściekłość łączy ludzi’’. Maszerując w tłumie skandujących ludzi nie mogłam się nie zgodzić. Byliśmy źli, byliśmy wściekli na całą niesprawiedliwość, która nas dotknęła, jednak - będąc tam razem przez te 60 minut - okazaliśmy sobie wsparcie.
Ale na tym nie koniec, będziemy dalej walczyć.
0 Komentarze