27 października, o godzinie 16:00, w Wałbrzychu odbył się spacer po wałbrzyskim rynku, będący manifestacją w obronie praw kobiet. W tym wydarzeniu uczestniczyło około stu osób.

Był to mój pierwszy protest, więc byłam zdumiona taką liczbą ludzi zebranych w jednym miejscu, walczących w imię jednej sprawy. Wałbrzych to duże miasto, jednak nie spodziewałam się takiego tłumu, wszakże strajki w moim ówczesnym mniemaniu zaczęły się niedawno, a zwłaszcza w mniejszych miastach, porównując chociażby do Wrocławia, liczba ludzi nie powinna być zatrważająca. Trochę spóźniłam się na protest, jednak ludzie dochodzili w każdym momencie, więc nie miało to znaczenia. Wraz z mamą i moją koleżanką dołączyłyśmy do tłumu, spacerującego wokół rynku, otoczonego przez policję, ciekawskich gapiów oraz - jak się później okazało - Narodowców, którzy przyglądali nam się z dezaprobatą. Wraz z koleżanką, dwie trzymałyśmy wielki protestowy plakat. Na początku niezbyt pewnie - przynajmniej ja - ponieważ obawiałam się reakcji wszystkich obserwujących, jednak w miarę jak wdrożyłyśmy się w tłum, podniosłyśmy go wysoko. Nasze zdjęcie ukazało się nawet w galerii zdjęć z tamtego dnia! (link na końcu).

Podczas marszu, tłum skandował różne hasła, to ukazujące sprzeciw wobec zaistniałej sytuacji, to nawołujące do walki w obronie własnych praw. Rzucano obraźliwe wierszyki w stronę władzy, często wulgarne, jednak zawierające szczere myśli i uczucia rozgniewanych obywateli - nie tylko kobiet, ale i chłopców, mężczyzn - również wrogo nastawionych do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Obcy sobie ludzie stanęli razem, jednocząc się. Widziałam to na przykładzie mojej mamy, nawiązującej kontakt z nowo napotkanymi ludźmi i dyskutującej o obecnej sytuacji. Słyszałam rozmowy moich rówieśników w trakcie chodu. Mieli naprawdę różne nastawienia do otaczających nas osób. Część była bardzo niechętna w stosunku do policji, obawiając się, że będą bardziej przychylni kibicom niż protestującym; niektórzy śmiali się z niebiorących udziału w proteście, biernych obserwatorów; inni byli po prostu wściekli, co było widać po ich twarzach - od tych najgłośniej było słychać okrzyki sprzeciwu. Ja natomiast obserwowałam ludzi, odnajdując w nich moich znajomych z klasy, wcześniej deklarujących udział w spacerze, jednak teraz jedynie obserwujących tłum, najwyraźniej woląc spotkać się i rozmawiać, siedząc na ławce.

Od strony policji często wychodziły przypomnienia o zachowaniu odległości, ze względu na pandemię, co niejednokrotnie powtarzali również organizatorzy strajku, do czego co najmniej większość osób starała się stosować. Wszyscy również mieli założone maseczki. Warto wspomnieć, że nie był to pierwszy protest w Wałbrzychu, jako że te organizowane były już od niedzieli.

Protest miał trwać do godziny 20:00, jednak musiał zostać skrócony przez wcześniejszy odjazd policji. Za jej zaleceniami, wszyscy uczestnicy powinni byli wracać do domów wcześniej, w dodatku najlepiej w towarzystwie, żeby nie zostać potencjalną ofiarą przeciwników strajków, między innymi również przez to, że wcześniej zaistniała podobna sytuacja. Dowiedziałam się o niej znacznie później, gdyż stała się przed naszym przyjazdem. Lokalni kibice – według tego, co mówi podany przeze mnie niżej artykuł – zaczęli szarpaninę z protestującymi, aż musiała interweniować policja. Niestety, nie jestem w stanie powiedzieć więcej na ten temat, jednak osobiste uczestniczenie w proteście uświadomiło mi, jak prawdziwe jest zagrożenie ze strony rządzących oraz jak wielką moc ma wspólne zjednoczenie się przeciwko jednemu wrogowi.