Jak czerwiec to truskawki 


2015 rok, czerwiec - Opole kwitnie podczas Festiwalu Piosenki Polskiej (lub jak niektórzy zwykli mówić - przeglądu pornografi piosenki polskiej). Już wtedy Festiwal wiał kiczem, wartość artystyczna była na wątpliwym poziomie, ale nie było jeszcze aż tak tragicznie. Scena alternatywna pojawiła się rok później, w 2016 roku, ale nie o tym dzisiaj. Goście festiwalowi w kawiarniach, opolanie na ulicach; ciepłe, choć deszczowe noce. Nikt już nie pamięta, kto wygrał wtedy debiuty czy jaką sukienkę miała na sobie Maryla. Jednak w czasie tego festiwalu miała miejsce jedna zupełnie wyjątkowa rzecz. W 100. rocznicę urodzin Jeremiego Przybory, Magda Umer przygotowała widowisko z największymi przebojami Kabaretu Starszych Panów. Pamiętam, jak siedziałam wtedy do późna przed telewizorem. “Scenki i obscenki, czyli Jeremiego Przybory piosenki” można zobaczyć dziś na vod, do czego zachęcam. Dwie godziny, gdzie opowieści pani Umer mieszają się z piosenkami o mniej lub bardziej skomplikowanych relacjach damsko-męskich czy po prostu międzyludzkich, dla których tłem są kluby, kawiarnie i klubokawiarnie. Grzegorz Turnau z Anną Marią Jopek zaczarowali opowieścią o Panu i Pani Róży między nimi. Karolina Czarnecka pytała czy “We mnie jest seks”. Hanna Banaszak odśpiewała “Żegnaj Kotku”, a Joanna Kulig wołała “o Romeoooo czy jesteś na dole?”. Zaśpiewali czy zagrali w owym widowisku, między innymi, kabaret Mumio, Hanna Śleszyńska, Zbigniew Zamachowski, Grzegorz Małecki, Natalia Przybysz, Grupa MoCarta, Piotr Machalica oraz przedstawiciele Pożaru w Burdelu – Tomasz Drabek, Lena Piękniewska, Monika Babula, Mariusz Laskowski. Pierwsze moje spotkanie z twórczością Przybory i to w tak smakowitym wydaniu. Co prawda, opolska publiczność nie była gotowa na tak wyszukaną rozrywkę i rzęsisty deszcz, który lunął z nieba. Ponoć w czasie widowiska padło pięć kamer telewizyjnych, a muzykom przeszkadzali pijani widzowie. Niektórzy porównywali wydarzenie do koncertu “Zielono Mi” z ‘97 ku, pamięci Agnieszki Osieckiej, jednak od tego czasu dużo się w telewizji i podejściu do artystów zmieniło.


Chyba właśnie od tego czerwca myślę sobie, że Przybora doskonale pasuje do truskawek ze śmietaną. 


Przybora i Osiecka

Sprzątałam dzisiaj po kolacji w kuchni, gdzieś w tle grał telewizor. Stoch wygrał Turniej Czterech Skoczni. Zaparzyłam herbatę i przez przypadek zerknęłam, co tam leci. “Niech żyje bal” i czołówka “Osieckiej”. W planach miałam wyłączyć TV, ale coś kusiło… 

Przebitka z kroniki filmowej. I tak siadłam z tą herbatą na kanapie i co było robić; obejrzałam chyba siódmy odcinek. 

Tomasz Raczek napisał na swoim fb, tu cytat: “Spróbowałem oglądać Osiecką na TVP1, ale nie dałem rady; to jakby dostać szarlotkę na zarzyganym talerzu”. Lubię słuchać Pana Raczka tylko dlatego, że ma bardzo piękny, głęboki głos, jednak to recenzjom Oleszczyka ufam bardziej. O zacytowane zdanie była w internecie gruba inba, ale zostawmy w spokoju pana Raczka i jego szarlotkę. Wróćmy do Osieckiej.


Odcinek siódmy, lata 60, Agnieszka pisząca dla STS, podróżująca po Europie. Mazury, festiwal w Sopocie i pewien pan, który napisał: “Tańczyłem z paroma dziewczynami przypadkowymi, a potem z Tobą i przypadkowość się skończyła, bo przecież byliśmy tamtej nocy umówieni od lat”. 


Scenografia przepiękna, kostiumy przepiękne, sukienki z Agnieszki to ja bym z chęcią zdjęła i sama nosiła, gdybym tylko była szczupłą blondynką. Oświetlenie robi robotę, muzyka robi klimat, tylko te dialogi… 

Gdyby nie te dialogi, gdyby nie to, że w Polsce nikt nie umie kształcić dźwiękowców i czasem nie słychać, co aktorzy mówią. Obsada robi, co mogą, żeby coś z tego tekstu wyciągnąć, ale na Boga, ludzie tak nie mówią. Nawet poeci na co dzień mówią językiem potocznym, a nie swoimi wierszami. Coś jest zupełnie nie tak z tym scenariuszem, chce być czymś innym, niż jest. Na drugim planie prze zdolni aktorzy z prowincjonalnych teatrów, wśród statystów znajomi. W opolskim amfiteatrze było kręcone kilka scen, w tym ta, gdzie Agnieszka jest na festiwalu w Sopocie. Uśmiechnęłam się, kiedy obok Magdaleny Popławskiej, grającej Osiecką, siedziała Asia z klasy wyżej.   


Listy na wyczerpanym papierze. 

Agnieszka Osiecka miała romans z Jeremim Przyborą. Jeremi Przybora miał romans z Agnieszką Osiecką. Kiedy się poznali - w ‘62 roku - Agnieszka miała 28 a Jeremi 47. Był starszym panem z Kabaretu Starszych Panów. Agnieszka kochała jego piosenki, a dopiero potem pokochała jego. On miał dwie żony i dwójkę dzieci. Jego ukochana córka była niewiele młodsza od Osieckiej. Zresztą panie, można rzec, przyjaźniły się.

Jest to jedna z tych nieszczęśliwych miłości dwójki poetów, którzy porywy ducha zamieniali w wiersze i piosenki. Choć nikt z nas już się nie dowie, gdzie jest ta cienka granica między kreacją zdolnego pióra i prawdziwym uczuciem. “Coś ty zrobił, Jeremi.. - zostawiłeś mnie samą w pustym mieście, w którym pełno jest tylko Twojej nieobecności” pisała Osiecka, w tym, co pozostało po tym romansie, czyli listach. Szuflada pełna słów. W serialu można zobaczyć wszystko to, co można było z listów wyczytać; słyszeć można cytaty włożone w usta bohaterów.


Jednak coś jest w tych poetach, że potrafią piękniej żyć. Agnieszka, zanim kochała się w Jeremim, przeżyła burzliwą relację z Markiem Hłasko. Została jej po Hłasce korespondencja oraz maszyna do pisania, która stała na biurku Osieckiej do końca jej życia. Na pogrzebie Hłaski pojawiła się w słynnym białym futrze, które od niego dostała i z butelką wódki”. 

 

Nie będę chyba wielką przeciwniczką serialu o Osieckiej. Nie jest szkodliwy. A nóż (widelec) Osiecka trafi pod strzechy i ludzie popatrzą na nią inaczej niż tekściarkę Maryli Rodowicz. Może zobaczą, jak wspaniałą kobietę i pisarkę mieliśmy w niej; kolejną w poczcie, tuż za Poświatowską, a przed Patrycją Sikorą. Aż by się chciało, by ten serial był wybitny; żeby tę historię opowiedzieć lepiej, żeby poprawić scenariusz, napisać prawdziwe dialogi... Jedna scena, kiedy Osiecka siedzi obok matki, jak ja obok mojej mamy, na kanapie, oglądając w telewizji kabaret Starszych Panów, pali papierosa i słyszy piosenkę Jeremiego o sobie. I tak pięknie łezki stanęły jej w oczkach. I zadziałało, bo Osiecka działa, a jej teksty do dziś dotykają. Może właśnie dlatego wrócę kiedyś do tego serialu, kiedy już będzie w internecie, by nie podbijać oglądalności TVP. 


Ale po co się tutaj produkuję, a wy poświęcacie czas by to czytać? Można byłoby przecież w tym czasie tańczyć. Myślę sobie, że czekając aż znowu będzie czerwiec i truskawki, i chęć do życia, warto byłoby wrócić do dzienników Osieckiej. Chciałabym Wam polecić te grube tomiszcza, wydane przez wydawnictwo Prószyński i S-ka, bo nikt piękniej o swoim szalonym życiu nie opowie niż sama Osiecka.  

Jeśli macie ochotę na piękno w czystej postaci, to właśnie listy zebrane i ułożone przez Magdę Umer, wydane po śmierci dwójki zainteresowanych - "Listy na wyczerpanym papierze". Kilka lat temu dostałam je od bliskiej mi osoby i byłam przerażona, że tak intymna rzecz została wystawiona na widok publiczny, że nie mam prawa podglądać tej miłości przez obiektyw listów i pocztówek, wkraczać w ich mikrokosmos pełen słów i nadanych im prywatnych znaczeń. 

I tak czytajmy do wiosny, kiedy już będzie można nucić pod nosem “Zielono mi” albo piosenki kabaretów Starszych Panów… 






Panna z mokrą głową 





A tak pomyślałam jeszcze, że zostawię Państwu do przeczytania, chyba mój ulubiony tekst Osieckiej (albo przynajmniej jeden z najpiękniejszych!)

Smacznego 


Osiecka Agnieszka

Kto tam u Ciebie jest

Już spakowałam twoje książki,

włożyłam do wielkiej paczki,

kupiłam sznur, niedługo wyślę.

Tamte pieniądze z białej szafki

oddałam, rzecz jasna, matce.

Prawie już o tobie nie myślę.


Czasem dzwonię w nieważnej sprawie,

na przykład choruje pies.

Nic już nie wiem, nie pytam prawie

i tylko ten stuk, ten stukot w głowie

kto tam u ciebie jest, kto tam jest...

Kto tam jest, czyja grzechocze jak grzech kostka lodu

kto tam u ciebie jest, od wschodu do zachodu...

Ręce mam teraz bardziej spokojne,

do miast już tak się nie rwę.

Wciąż lubię wiatr i trochę czytam.

Myślę o śmierci, zanim zasnę,

bo to jest być może powrót.

Jestem wciąż niejasna, niesyta...


Czasem dzwonisz w nieważnej sprawie

i to jest prawdziwy gest.

Nic już nie wiem, nie pytam prawie

i tylko ten stuk, ten stukot w głowie

kto tam u ciebie jest, kto tam jest...