Jak się czujesz? Z czym dzisiaj zaczynasz?

Czuję się dobrze, bo jest słońce. Uwielbiam, gdy jest słońce i czuję wiosnę, więc to mnie bardzo mocno podnosi na duchu. Ostatnio mam bardzo intensywny czas aktywistyczno-prackowy, przez co jestem trochę w natłoku tego wszystkiego. Sama też czuję, że potrzebuję trochę zwolnić, ale jeszcze chwila. Odpoczynek przyjdzie dopiero za jakiś czas. Bardzo się cieszę na naszą rozmowę, super początek dnia.


Ja też się bardzo cieszę. Jest już marzec, idzie wiosna, coraz więcej słońca. Będzie tylko lepiej.

Dokładnie, bardzo mocno w to wierzę.


Cieszę się bardzo, że udało nam się poznać w ramach bardzo świetnej inicjatywy, (“Kobiety dla klimatu” organizowane przez Instytut Spraw Publicznych i Ambasadę Wielkiej Brytanii -przypis red.), czyli konferencji, na której tyle wspaniałych kobiet mogło porozmawiać o doświadczeniu dyskryminacji na swojej aktywistycznej drodze.

Powiem ci, że ja byłam bardzo miło zaskoczona. W ogóle nie nastawiałam się na nic szczególnego, bo wiesz, w natłoku tylu spotkań, zoomów i innych, człowiekowi już się to wszystko zlewa w jedną całość, więc ja przyszłam na to spotkanie z takiego doskoku. Miałam już kilka spotkań wcześniej, natomiast te było tak zaskakujące - móc posłuchać i poznać tyle świetnych i tak niesamowicie odważnych, a jednocześnie tak skromnych i tak zwykłych na pierwszy rzut oka kobiet, dziewczyn, osób. Było to dla mnie takie orzeźwiające, zaskakujące doświadczenie, również w wymiarze siostrzanym. Możliwość połączenia się, poznania, spotkania oraz takiego zaznaczenia, że wszystkie nas dotyka to samo i mierzymy się z takimi samymi wyzwaniami. Jednocześnie jesteśmy tak mocnymi babami w tym, co robimy, jest nas przecież tak dużo. Było dla mnie tak niesamowite móc to zaznaczyć, zauważyć i faktycznie zacząć dzięki temu budować coś nowego.


Zachwyciło mnie to, jak bezpiecznie się czułam na tym spotkaniu w tym “dzieleniu się”. Tyle fantastycznych kobiet w jednym miejscu - dawno nie miałam możliwość wziąć udziału w czymś takim i tak się wirtualnie przytulić, poklepać po pleckach - to było super. Ale powiedz mi, jak ja mam cię tutaj przedstawić. Rozmawiam dzisiaj z Dominiką Lasotą z Młodzieżowego strajku Klimatycznego. Mogę tak powiedzieć w skrócie, ale jak ty byś chciała być przedstawiona?

Strasznie trudne pytanie, bo dotykasz tego, o czym bardzo dużo rozmyślam ostatnio - właśnie na temat tego kim jestem, własnej tożsamości, roli. Póki co, powiedziałabym Dominika Lasota - działaczka na rzecz klimatu i sprawiedliwości społecznej. Chyba tak, tak dziś bym powiedziała. Nawet nie, że MSK, bo działam w wielu miejscach, z wieloma osobami, z różnymi grupami, ale mimo wszystko na koniec dnia jestem Dominiką i staram się jakoś nawigować w tych różnych przestrzeniach. Myślę, że właśnie te dwie rzeczy: klimat i sprawiedliwość społeczna są moimi dwoma kierunkami. W moim przypadku dbanie o dobro wspólne i sprawiedliwość ma właśnie charakter klimatyczno-społeczny.


Bardzo pięknie to brzmi - działaczka społeczna.

Mówię działaczka, bo mam wrażenie, że, gdy się przedstawiam (kiedy w ogóle osoby przedstawiają się jako aktywiści, aktywistki, osoby aktywistyczne, osoby z zewnątrz, które nie są w takim środowisku, z którym być może nie mają na co dzień styczności) odbierają to jako coś ekskluzywnego. Że jak jesteś aktywistą, aktywistką, to musisz mieć jakieś specjalne umiejętności.


Supermoce i do tego pelerynę.

Dokładnie - że to są jacyś ludzie z kosmosu, a ja po prostu robię rzeczy, projekty, akcje i jest to po prostu robienie. Nie uważam, że trzeba to nazywać w jakiś specjalny sposób, więc po prostu działam i tak chyba właśnie wolałabym być określana.


Nie wiem, czy też masz takie doświadczenie, ale pamiętam, że będąc jeszcze w podstawówce, o ekologii, działaniu na rzecz klimatu, praktycznie w ogóle się nie rozmawiało, oprócz tego, że był raz w roku organizowany Dzień Ziemi, kiedy szło się ze szkołą pozbierać śmieci z jakiegoś pobliskiego parku. Natomiast pamiętam doskonale obraz ekologów, który wtedy mieliśmy - byli przedstawiani jako jacyś wariaci, którzy się przykuwają łańcuchami do drzew i nikt nie rozumie o co im chodzi. Jestem zafascynowana tym, jak zmieniło się to na przestrzeni kilku zaledwie lat, kiedy jestem w liceum i jeździmy na protesty ze znajomymi, robimy transparenty i to my jesteśmy teraz tymi wariatami.

To prawda, ale też mam wrażenie, że wreszcie pomału dochodzimy do sedna tego, o co tak właściwie chodziło tym szalonym ekologom czy ekolożkom. Mam wrażenie, że takie przedstawienie było spowodowane tym, że bardzo wielu z nas nie rozumiało tej zależności, nie miało w sobie takiej czułości do natury, nie dostrzegało tego, że trzeba to wszystko chronić, że jest to nasza wspólna odpowiedzialność. Przez co ten dystans, który nas dzielił, w takiej świadomości, czułości wobec tego, był tak ogromny. Zresztą ja również pamiętam siebie z tamtego czasu - dla mnie to było takie zadziwiające i czasami przerażające. Natomiast teraz, mam wrażenie, że ta czułość i zrozumienie dla problemu i tego, jak to jest wszystko ze sobą połączone, niesamowicie poszerzyło się wśród ludzi. Myślę, że ten obraz ekologa stał się taki przystępny, normalny dla nas, bo faktycznie rozumiemy o co im właściwie chodzi i widzimy w tym wszystkim samych siebie.


Nie ma wstydu w nazywaniu siebie ekologiem. Czuję tę ogromną zmianę bardzo namacalnie, a to na przestrzeni zaledwie kilku lat. A pamiętasz jak zaczęło się to u ciebie, gdzie był ten pierwszy moment, moment startu, poczucia, że chciałabyś zacząć robić coś w tym kierunku?

Strasznie trudno mi wybrać jeden moment, bo mam wrażenie, że wszystko to było pewnym procesem. Jak sobie o tym myślę, dochodzę do wniosku, że u mnie aktywizm nieklimatyczny, nie związany z kryzysem klimatycznym, tylko generalnie sam aktywizm, zaczął się w sumie rodzinnie. U mnie w rodzinie jest dosyć silna tradycja, szczególnie po stronie mojego taty, działalności takiej opozycyjnej. Wiele osób w mojej rodzinie było działaczami Solidarności, mój tata sam działał jako student, przez co od zawsze gdzieś tam z tyłu głowy taki aspekt działania był. Z drugiej strony, połowa mojej rodziny jest ze Śląska, więc kiedy byłam mała i jechaliśmy do rodziny, to zatapiałam się trochę w takiej kulturze węglowej i zauważałam też różne przemysłowe wady. Po drodze widziałam elektrownię Bełchatów, która jest największą elektrownią węglową w Europie, więc te obrazki utkwiły w mojej głowie - może jeszcze wtedy nieświadomie, jednak od dziecka. Jako nastolatka czytałam bardzo wiele o różnych sprawach międzynarodowych i nagle ta zmiana klimatu zaczęła się jawić jako problem. Zaczęłam poszukiwania, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. Pamiętam, że obejrzałam jakiś dokument na kanale National Geografic, który po prostu otworzył mi oczy. W liceum uczyłam się dużo o zrównoważonym rozwoju, o kryzysie klimatycznym i gdzieś tam nagle te obrazki zaczęły się ze sobą łączyć - obrazki z dzieciństwa - Śląsk, węgiel, wszystkie nasze przemysłowe tradycje, działalność społeczna moich rodziców, kryzys klimatyczny - świadomość całej siatki problemów. Uczyłam się w liceum za granicą i tam zaczęłam robić rozmaite projekty. Wtedy też pojawił się Friday for future i młodzieżowy ruch klimatyczny. Było to o tyle trudne, że byłam na stypendium w szkole, w starym zamku na północy Anglii, na wsi. Dyrekcja tejże szkoły absolutnie i kategorycznie zabraniała mi angażować się w ruchy klimatyczne. Wypytywałam, czy mogę pojechać do najbliższego miasta, ale zawsze mówili, że nie, nie, że to jest niebezpieczne, że nie mogę wyjeżdżać. Więc byłam strasznie sfrustrowana, bo widziałam olbrzymie protesty na całym świecie, tych ludzi, którzy to robili, czytałam o nich i zastanawiałam się: Boże, dlaczego nie mogę tego robić? Dlatego dla mnie ta pandemia była zbawienna, bo wróciłam do domu do Polski i nagle mogłam zacząć się angażować w ruch klimatyczny, zaczęłam robić to jakieś projekty, to w czymś pomogłam. Tak krok po kroku weszłam w tą społeczność i w te działania i jestem teraz tu, gdzie jestem. Ten cały proces jakieś pracy wewnętrznej nad sobą połączony z różnymi historiami, z różnymi obrazkami złożył się na to, że teraz działam aktywistycznie.


Jestem ciekawa, czy taka Dominika z gimnazjum spodziewała się, że Dominika na gap year będzie tu, gdzie jest?

O Boże, Dominika w gimnazjum to jest zupełnie inny kosmos, inny wszechświat. Myślę, że gdyby Dominika z gimnazjum usłyszała, co robi Dominika w wieku 19 lat, to by jej opadła szczęka, co jest dobrą rzeczą, myślę, że bardzo dobrą.


Im dłużej cię słucham tym bardziej zachwycona jestem tym, w jaki sposób mówisz, w jakim kolorze. Bardzo dużo w tobie wdzięczności i czułości w takich zupełnie pięknych kawałkach. Mało kto na co dzień używa takiego języka i to jest jakieś takie twoje, cudownie się ciebie słucha.

Strasznie mi miło, to chyba nawet tak nieświadomie. Był kiedyś taki projekt Filipa Springera, który powiedział że kryzys klimatyczny to kryzys wyobraźni i we mnie to jakoś bardzo mocno rezonowało. Kryzys klimatyczny wynika z wąskiego pojmowania świata i właśnie takiego braku czułości i dlatego mam wrażenie że zmiana języka, to już zmiana, a poszerzania obrazka to już potencjalna zmiana tego problemu.


Nie mogę się powstrzymać i muszę cię spytać, kim chcesz zostać, jak dorośniesz?

To jest takie pytanie, które zadaje mi moja rodzina czy tacy ludzie, którzy pytają: a co ze studiami? Kim chcę zostać, kiedy dorosnę? Szczerze powiedziawszy - nie ma pojęcia, ale jest mi bardzo dobrze z tym, że nie mam pojęcia. Przez 12 lat swojego życia, kiedy byłam w szkole, miałam plan na całe swoje życie, miałam masterplan, aż do emerytury właśnie, studia, liceum za granicą, studia w jakiejś prestiżowej uczelni, potem staż w ONZ, a potem stanowisko w tym ONZ i generalnie do końca życia w tym ONZ i jestem zrobiona. No i …


Co poszło nie tak?

Przyszła pandemia właśnie, przyjechałam do domu i miałam właśnie taki plan, żeby dostać się na studia do Stanów. Nie dostałam się na te studia na które chciałam, dostałam się na inne, ale pomyślałam: no wiesz, już coś poszło nie tak w tym planie, już coś było nie okej. Potem ta pandemia, cała ta rzeczywistość stała się taka trochę pomieszana, poplątana, ale właśnie w końcu dostałam pozwolenie, żeby zacząć robić to, co zawsze chciałam - ten aktywizm, to działanie. Nagle od tego sobie zaczęłam pozwalać sobie na inne rzeczy, który były bardzo moje, bardzo zgodne ze mną i prawdziwe i nagle okazało się, że to nie jest tak, że jak nie mam planu to ziemia się rozstępuje, Dominika spada na jakieś dno przepaści i generalnie jest mega źle. Okazuje się, że człowiek jest jakiś bardziej spełniony, szczęśliwy, odkrywa siebie, odkrywa innych, odrywa świat w jakiś bardzo szczery, w bardzo prawdziwy sposób i to było dla mnie bardzo rozwijające i bardzo piękne. Uznałam że będę robić, będę iść w to z życiowym flow i zobaczymy. To, że działam w tym aktywizmie klimatycznym też daje taką świadomość i poczucie, że trochę nie mam prawa myśleć o swojej przyszłości, bo jeśli w przeciągu tej dekady nie zostaną podjęte kluczowe decyzje polityczne i faktyczne ta polityka klimatyczna się nie zmieni, nie przyśpieszy, to raczej będę musiała myśleć w kategoriach jak uratować jak najwięcej. Dlatego, póki co, skupiam się na tym żeby jak najwięcej zrobić i iść za takim swoim głosem, czy to iść na studia, czy potem znowu będę pracować w jakimś ruchu, w jakiejś organizacji, czy może - nie wiem - będę pisać. Jeszcze tego nie wiem, to jest też fajne i staram się iść za tym, co czuję, i myślę, że to doprowadzi mnie w dobre miejsce - a gdzie to będzie, to jestem bardzo podekscytowana.


To jest zupełnie inna perspektywa. Myślę, że ty już jesteś w tym miejscu, kiedy realnie dotyka cię kryzys klimatyczny. Nigdy w ten sposób o tym nie myślałam, ja wciąż jestem w momencie planowania sobie życia. Nie czułam tego, że nie mam już czasu, że jest to ostatnia beztroska dekada.

Zdaję sobie sprawę, że mówienie o tym jest trudne i bardzo przytłacza i mnie to też bardzo dotyka, natomiast jest to alarm, mały płomień żeby nie przestawać o tym myśleć, żeby działać i się tym kierować. Uważam, że mamy ogromną szansę w tym momencie, że jest tyle na szali, co sprawia, że jeśli się uda, to będzie naprawdę niesamowicie. To zależy od nas, ale to już inna sprawa.


A jak ten 2020 zmienił twoje życie? Nie da się ukryć, że był inny.

Oj, 2020 rok był trudny. Myślę, że z natury jest osobą dość empatyczną i był dla mnie ciężki, bardzo dużo takiego bólu i ciężaru dookoła. Być może ja, moja rodzina mieliśmy olbrzymie szczęście, że sam wirus nas nie dotknął w taki bezpośredni sposób, że choćby finansowo byliśmy raczej bezpieczni. Sama świadomość, że to był tak wielki przywilej w tym roku, że wiele ludzi nie miało takiego zabezpieczenia i takiego spokoju był dla mnie i nadal jest czymś strasznie smutnym. Staram się być na to bardzo wyczulona i zwracać uwagę, więc pod takim względem tego, co się działo na zewnątrz, to był dla mnie rok dość ciężki. Jednocześnie uważam, że pod innym względem był naprawdę niesamowity, pokazał i tak bardzo odkry bezpośrednio prawdę. Cały świat walczy z odzwierzęcym wirusem. Pokazuje to, że nie jesteśmy bogami, że jako ludzie nie umiemy opanować wszystkiego i nie jesteśmy w stanie w tej natury zdominować. To jest coś, o czym powinniśmy mówić, że nie jesteśmy bogami - to jest jedna z ważniejszych lekcji. Druga rzecz jest taka, że 2020 rok pokazał, jak bardzo nasze systemy społeczne, gospodarcze, generalnie system jako całość produkuje kryzys i nie jest w stanie nas przez te kryzysy w odpowiedzialny, spokojny sposób przeprowadzić, co wynika z pewnych wad w systemie politycznym, ale też z pewnego podejścia, tego że gospodarka jest nastawiona na krótkofalowe zyski i politycy są nastawieni na krótkofalowe zyski, przez co dla nich takie działania długofalowe, dalekowzroczne, są nieopłacalne. Ta pandemia pokazuje, że mimo, że jesteśmy tak niesamowicie rozwiniętym regionem, państwem, mieliśmy wiedzę o epidemiach, mieliśmy środki finansowe na to, żeby się do tego przygotować, mieliśmy czas, ten przywilej, a tego nie zrobiliśmy. Dlatego ten 2020 rok pokazał bardzo mocno skalę błędów i skalę tego, jaki ten system jest po prostu i że wymaga zmiany. Właśnie od pokazania tej prawdy, wydaje mi się, zaczyna się ta droga, żeby faktycznie wychodzić w inny sposób z kryzysów tak, żeby odpowiedzieć na wszystkie kryzysy. Dlatego to jest dla mnie niesamowite, że w tym momencie ten ogrom szans, jaki mamy i to, że możemy rzeczywiście (jeśli wyciągniemy z tego odpowiednie lekcje) stworzyć i zbudować zupełnie inny system, który nas zabezpieczy przed kryzysem klimatycznym.


Gdyby światowe przywództwo w większej części było sprawowane przez kobiety, pewnie radzenie sobie z pandemią wyglądałoby zupełnie inaczej. Gdyby więcej różnorodności pojawiło się na decyzyjnych stanowiskach, dużo lepiej poradzilibyśmy sobie jako społeczeństwo z kryzysami. Nawiązuję do ostatniego odcinka Emisji (podcastu Młodzieżowego Strajku Klimatycznego - przypis redakcji) z twoim udziałem, czy tekstu, który napisałaś do Polityki z okazji dnia kobiet. Łączysz w jakiś sposób działanie dla klimatu z postawą feministyczną.

Tak, bardzo. W zasadzie od zeszłego roku właśnie zdałam sobie sprawę z tego, jak te aspekty są ze sobą połączone - kryzys klimatyczny i nierówności na tle płci. Moja bardzo bliska znajoma na jednym z protestów Strajku Kobiet przyniosła taki baner: ,,Ani kobieta, ani Ziemia nie jest ci poddana", co bardzo ze mną rezonowało, bo faktycznie i kryzys klimatyczny i obecne nierówności biorą się z pewnego układu sił i pewnego poczucia, że osoby u władzy mają na tyle duży przywilej i mogą korzystać z zasobów i eksplorować naturę w taki sam sposób, w jaki czują się uprzywilejowani do tego, żeby odbierać nam prawa, przez co dla mnie ten aspekt feministyczny jest niesamowicie ważny. Mam wrażenie, że to właśnie ten feminizm i takie dostrzeganie tej opresji i dyskryminacji, która dzieje się wobec kobiet, ale też wobec LGBTQ+, są tymi samymi działaniami i mechanizmami, które sprawiają, że mamy kryzys klimatyczny. To, co ważne i to, co staram się mieć z tyłu głowy - obecne kryzysy, klimatyczny i społeczny, dotyka w największy sposób kobiet i właśnie wszelkich mniejszości społeczności dyskryminowanych. Jednocześnie, jak spojrzy się na ruch klimatyczny, czy to na wszelkie ruchy prodemokratyczne, generalnie na te ruchy, które dążą do jakiejś zmiany na lepsze, kobiety tym przewodzą i kobiety cisną i stoją na froncie wszelkich tych działań. Przez to uważam, że zaznaczenie tego i mówienie o tym, że właśnie w tym innym podejściu, w podejściu feministycznym, tkwi odpowiedź na te różne kryzysy i że w tym kryje się potencjał ogromnej zmiany. Dlatego w różnych miejscach czy w ruchu klimatycznym, czy tam wzdłuż i wszerz mojej działalności, staram się o tym pamiętać, zwracać na to uwagę, ale też zaznaczać, że mamy jako kobiety prawo do głosu, prawo do działania i że to w nas właśnie tkwi odpowiedź - w naszym podejściu i w naszych wartościach. Trzeba rozmawiać po prostu tym elemencie feministycznym. Feministyczny to znowu takie mocne słowo, ale zdecydowanie się w tym kryje.


Dominiko, czy jesteś feministką?

O Jezu, pytanie oczywiste. Absolutnie, ale taką feministką, która nie ma żadnego problemu w nazywaniu siebie feministką... Jednocześnie mam problem z nazywaniem się w ogóle, wolałabym się nie nazywać, wolałabym działać i po prostu robić rzeczy, które będą mówiły same za siebie. To jest mój feminizm.


Wypytuję zawsze o to czy znajomych, czy nowo poznanych ludzi, czy naszych senekowych gości, żeby odczarować trochę ten obraz strasznych, złych, brzydkich i nieszczęśliwych feministek (koniecznie z grzywkami). Jesteś feministką, ale co to dla ciebie oznacza? Jak rozumiesz feminizm?

Niełatwe pytanie. Myślę, że, tak na samym wstępie, feminizmy jest rozpoznaniem i zauważeniem swojej własnej siły. W świecie, który tak bardzo stara się nam udowodnić, że nie mamy głosu, że nie mamy możliwości, że nie mamy kompetencji, że jesteśmy niewystarczające, zauważenie, że mamy olbrzymią siłę - tak, jak jesteśmy, tak, jak tu siedzę na tym krześle, tak, jak myślę, tak, jak czuję - że to już jest coś. W obecnym społeczeństwie jest to już absolutny kosmos, to jest niesamowicie wielki krok. To jest jedna rzecz. Dla mnie feminizm to jest znaczenie i zauważenie swojej własnej siły. Druga rzecz to jest pójście o krok dalej i pozwolenie i wspieranie na co dzień osób, które zmagają się z różnymi formami dyskryminacji, z różnymi formami odbierania tej sił. Powiedzenie im: ,,ty też masz siłę i ty też jesteś wystarczającą i niesamowitą osobą taką, jaką jesteś" i pozwolenie innym dostrzegania własnej siły i tego, że mogą wszystko - mogą nawet to, co im się wydaje niemożliwe. Jest to niesamowitą, zupełnie podstawową, przyziemną solidarnością, okazaniem niesamowitej empatii i stworzeniem takiej wielkiej siły. Dla mnie feminizm jest właśnie tym dwoma rzeczami, świadomością własnej siły i wsparciem innych, bo od tego zaczynają się wielkie rzecz. Kiedy człowiek zda sobie sprawę ile sam może i jaką ma moc i kiedy umie zauważyć to w innych kobietach, innych osobach, z którymi ma do czynienia, to nagle zaczynają się ogromne możliwości. Tym właśnie dla mnie jest feminizm, takim łączeniem się z ludźmi i doświadczaniem człowieczeństwa i jednocześnie takim wzmocnieniem i celebrowaniem tego, kim jesteśmy.


Kolejne pytanie jest niemalże retoryczne. Czy działając dla klimatu, doświadczasz mocniej mocy kobiet czy siostrzeństwa - działań tych sprawczych, pięknych i mądrych kobiet?

Powiem ci, że to jest ciekawe i może być nawet trochę mocne. Działam i międzynarodowo w globalnym ruchu, współkoordynuję, działam też krajowo, w naszym MSK. Generalnie w obu tych grupach większość stanowią dziewczyny, kobiety. Kiedy działam w ruchu międzynarodowym, niesamowicie celebrujemy w tych grupach, pracując przy różnych projektach. Atmosfera jest naprawdę niesamowita i rzeczywiście wymieniamy się różnymi spostrzeżeniami, wspieramy sobie wzajemnie. Jest to niesamowicie inspirujące, niesamowicie ciepłe, bardzo otwarte i jednocześnie silne grono ludzi, grono - przede wszystkim - dziewczyn. Natomiast działając w Polsce, trzeba mocnej zabiegać i mocnej walczyć. Działając w ruchu klimatycznym, mam wrażenie, że nadal nas kobiety, dziewczyny, stara się zepchnąć na bok i nie widzi się w nas rozwiązań, nie widzi się w nas tego potrzebnego głosu, pomimo tego, że to dziewczyny stanowią większość w ruchu klimatycznym w Polsce. Jak się spojrzy na różne organizacje pozarządowe, rzeczywiście jest nas tam więcej i ciśniemy te rzeczy, a nadal spotykam się z takimi postawami wśród kobiet, że zabieramy przestrzeń. Nie mamy takiego poczucia prawa do przestrzeni, prawa do głosu i do działań, do parcia do przodu. Często spotykam się z tym, że mężczyźni czy chłopcy starają się w pewnym sensie przejmować tą przestrzeń. Kiedy działam, staram się zwracać na to uwagę i przede wszystkim wspierać inne dziewczyny, żebyśmy gdzieś się łączyły, żebyśmy wiedziały, że jesteśmy w tym razem, że mamy prawo do działania, do głosu. Jednocześnie staram się uświadamiać kolegów, czy też osoby, z którymi się spotykam, że patriarchat to nie jest żart i proszę się ogarnąć, bo tutaj nie będzie żaden dziaders i żaden typ podważał wszelkich kompetencji i kwestionował czy dominował, bo to jest już przeszłość i proszę się tu dostosować. Może nie tak, ja tak nie mówię, nie mam tego w zwyczaju, nie mówię tak ostro i w taki sposób, ale te patriarchalne struktury w ruchu klimatycznym też się uruchamiaj. Staram się być uważna i robić to, co mogę i tak jak czuję, żeby faktycznie to zmieniać.


Zastanawiałaś się kiedyś z czego to się bierze? Dlaczego ciągle mamy w Polsce takie problemy?

Wydaje mi się, że żyjemy nadal w społeczeństwie, które jest niesamowicie patriarchalne i przy tym niesamowicie przemocowe. Być może to brzmi bardzo ostro, ale to się przekłada na bardzo codzienne rzeczy - w szkołach chłopcy są traktowani inaczej, wobec dziewczyn są ciągle dużo wyższe oczekiwania, musimy spełnić o wiele bardziej wymagające warunki, żeby być wystarczającymi, żeby być branymi pod uwagę. Chłopcom i mężczyznom zawsze wpaja się, że mają prawo do decydowania, do wyrażania swoich myśli, do posiadania opinii na temat wszystkiego i wszystkich i wyrażania tych opinii. To bierze się z wychowania, z historii, z naszych norm, które panowały od dłuższego czasu. Natomiast to się zmienia, i myślę że Strajk Kobiet od października robi fenomenalną robotę, w tym, żeby uzmysłowić mężczyznom, że my mamy swoją własną podmiotowość, a oni nie mają praw nam jej odebrać. Mam wrażenie, że następuje bardzo duża i bardzo szybka zmiana. Wiadomo, potrzeba czasu. Wszystko bierze się z tego, jakie jest nasze społeczeństwo i jakie było od wielu, wielu lat, ale to się zmienia szybko i mam nadzieję, że z czasem w naszym ruchu klimatycznym to też się zmieni.


Muszę ci powiedzieć, że ja się czuję spokojniej, kiedy wiem, że takie osoby jak ty dbają i codziennie walczą o to, żeby było lepiej.

Przyznam, że jest to jakoś moja ścieżka, natomiast wydaje mi się ważne, żeby zawsze zaznaczać, że trzeba dawać sobie przestrzeń na odpoczynek i na własne potrzeby. Jesteśmy takim społeczeństwem i takim pokoleniem, szczególnie milenialsi, którzy też mają ten sam problem, pokoleniem strasznie nastawionym na produktywność, na tworzenie, na ciśnięcie, żeby norma była spełniona razy tysiąc. Bierze się to z systemu gospodarczego, który jest nastawiony na zysk, na wzrost, na to, żeby pchać ciągle do góry i do przodu. Zawsze mi się wydaje ważne, żeby zaznaczyć, że to jest okej, kiedy chcę usiąść, wypić kawę i zjeść jakąś drożdżóweczkę i nie robić nic, odpocząć. Jeśli system oczekuje od nas non stop pracy i produktywności, to zaznaczenie sobie, że chcę odpocząć jest rewolucyjne, można tak powiedzieć.


To chyba mój ulubiony sposób na rewolucję. Czy myślisz o sobie jako o takim wzorcowym przedstawicielu pokolenia Z?

O Boże, nie sądzę, że jestem wzorcowym modelem, myślę, że wpasowuję się w różne cechy tego pokolenia. Myślę, że nasze pokolenie charakteryzuje się olbrzymią różnorodnością i nie boi się tej różnorodności i ją nawet świętuje. Nie ma jakiegoś jednego wzorca i to jest właśnie fajne, nie ma wzorca, nie ma normy, po prostu jesteśmy i dzięki temu myślę, że jestem przedstawicielem pokolenia Z, ale nie jego wzorcem - raczej jego częścią i to jest super.


Najbardziej lubię w naszym pokoleniu to, że jesteśmy ciekawi, że lubimy rozmawiać i lubimy słuchać i że nie ma naszej zgody na zastane schematy.

To prawda. Mam też wrażenie, że jest ciągły ruch, ciągły taki movement w nas samych, że non stop chcemy czegoś, chcemy się rozwijać, ale też jednocześnie słuchać. Myślę, że w ogóle słuchanie to jest coś niesamowitego. Kiedy słuchasz, dajesz komuś przestrzeń, żeby był, żeby opowiadał/opowiadała o sobie, o swoim patrzeniu na świat. Nieczęsto ludzie słuchają. W mojej rodzine często nie daje się kobietom przestrzeni do mówienia, nie słucha się ich i dlatego słuchanie jest dla mnie takie ważne.


Zawsze się cieszę, kiedy mogę poznać i posłuchać takiego pięknego człowieka jak ty. Jestem zachwycona naszą rozmową, na prawdę czuję się poruszona i jakoś zainspirowana.

Strasznie mi miło, jest, i zawsze był, to duży przywilej móc opowiadać o rzeczach. Dzięki.


Dziękuję. Już tak na koniec, podsumowując to wszystko, chciałam cię spytać, jak spędzisz 19. marca, bo już wiem, że będzie to dzień globalnej mobilizacji. Już rozpisano różne działania MSK, więc jakie są twoje plany na ten piątek?

Ten piątek póki co powoduje u mnie duży stres, bo chcemy wszystko dopiąć. Będę wtedy w Warszawie i mam nadzieję, że będę wtedy tworzyć bardzo piękną i dającą dużo nadziei akcję, która będzie pewnym początkiem dłuższych działań, dłuższego budowania czegoś lepszego. Mówię bardzo enigmatycznie, ale nie chcę zdradzać, co robimy. Na pewno 19. marca jak zwykle jest fajnym dniem, szczególnie tak globalnie. Wysyłamy sobie zdjęcia z innymi aktywistami i aktywistami z całego świata, piszemy do siebie, jak było, oglądamy spoty, oglądamy posty na ig. Taki dzień jest bardzo ciepły i dający dużo energii, pomimo tych stresów. Jak się już zrobi te rzeczy, a potem się o nich opowie albo przeczyta, to człowiek ma takie myśli: ,,kurczę, fajnie jest, będzie okej”. Dlatego taki właśnie będzie mój 19. marca, a potem idę odpoczywać.


Fantastycznie! Już naprawdę na koniec, czego życzyć aktywistom klimatycznym w Polsce?

Myślę, że tego, żeby widzieli, jak wielka siła w nich tkwi, bo tkwi ogromna. Czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy albo w to wątpimy, więc zdecydowanie życzę im, a przede wszystkim aktywistkom, rozpoznawania swojej siły i używania jej, bo mogą zmienić bardzo dużo. Również, żeby im było fajnie, bo często jest dużo stresu, dużo nerwów i takiego poczucia ciężaru, poczucia winy i dużo takich negatywnych emocji. Jednocześnie jesteśmy naprawdę w stanie i na tyle, na ile możemy starajmy się te negatywne uczucia zmienić. Życzę im, aby wytrwali/wytrwały i żeby ta ich siła i piękno, które mają w sobie, po prostu nie zniknęło.


A czego życzyć kobietom w Polsce?

Przede wszystkim dostrzegania własnej siły i, chyba wchodzę w kliszę, żeby bardzo mocno siebie ukochały i otuliły. Często nam tego brakuje. Kiedy już ukochają same siebie, mogłyby spróbować jeszcze inną kobietę tak utulić, potem może jeszcze jedną i wtedy już rewolucja jest done - idziemy do domu, zrobiłyśmy sprawę.


A czego życzyć Dominice Lasocie?

O Boże, dobre pytanie, chyba żeby trzymała się swojej prawdy, swojego głosu i wytrwała z nim i szła z nim dalej, bo dotychczas prowadził ją w piękne miejsca do pięknych ludzi. Po prostu życzyć jej aby to się nigdy nie skończyło.


Tego ci właśnie życzę.

Bardzo, bardzo ci dziękuję.


Dziękuję.




Wywiad odbył się 10 marca. Z Dominiką Lasotą rozmawiała Aleksandra Orlikowska.




Parę innych miejsc w internecie, gdzie możecie znaleźć Dominikę:

„Pora wysłuchać kobiet”. Młode aktywistki piszą do rządzących - Polityka.pl