Cześć i czołem!

Zabrałam się za pisanie tego artykułu, zainspirowana lekturą „Ksiąg Jakubowych” Olgi Tokarczuk, którą zaczęłam w listopadzie. Po długiej przeprawie z tą niezwykłą książką, właśnie zbliżam się do jej końca. Sama autorka nazywa powieść „Wielką podróżą przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych”. Opowiada ona o zaskakujących wydarzeniach, które, w dużej mierze, miały miejsce na bliskich nam terenach. „Księgi Jakubowe” to powieść silnie osadzona w epoce, o niezliczonej ilości wątków, pełna pisarskiego kunsztu. Jest to niewątpliwie dzieło warte przeczytania, jednak w tym artykule nie zamierzam go streszczać czy recenzować, ale skupić się na tym, co mnie osobiście najbardziej dotknęło podczas lektury.

Tą rzeczą, a właściwie postacią był tytułowy bohater powieści – Jakub Frank. Owego osobliwego prawowiernego Żyda poznajemy jako trzydziestoczteroletniego mężczyznę, ucznia szkoły Isochara w Smyrnie. Wraz z kolejnymi kartami książki dowiadujemy się o nim coraz więcej i zaczynamy śledzić ścieżkę jego nietypowej kariery. Czytamy o jego ślubie z córką wielkiego rabina, o jego pracy, zdarzeniach życia codziennego, jak i o specyficznych, przedstawianych jako paranormalne, sytuacjach z jego udziałem. Czytamy o tym, jak z biegiem czasu gromadziło się wokół niego coraz więcej ludzi. Tysiące osób przyłączyło się do sekty Jakuba, uznając go za wyczekiwanego mesjasza. Kilkuset frankistów pomimo wiary, że ich przywódca jest zbawicielem, z jego rozkazu przyjęło katolicki chrzest. Według ówczesnych antyfrankistowskich źródeł, w Polsce żyło około 24000 członków jakubowej wspólnoty. Po śmierci Franka jego wyznawcy rozpierzchli się. Frankiści znikali, w większości w pełni przechodząc na katolicyzm. Co pozwoliło Jakubowi zdobyć zaufanie, autorytet i wiarę tylu tysięcy? Co sprawiło, że we własnej osobie był w stanie skupić kult religijny?

Wychodząc od tych pytań, zaczęłam zastanawiać się nad przywództwem w szerszym zakresie. Jakie cechy wyróżniają lidera? Czy każdy może nim zostać?

Zaglądając do prac naukowych poświęconych tematyce przywództwa, dowiedziałam się, że według współczesnych ram i definicji, Jakub Frank wcale nie był przywódcą wybitnym. Wiele brakowało mu do ideału lidera naszych czasów. Ale czy nie był skuteczny?

Zacznijmy od zasad skutecznego przywództwa, które były mniej lub bardziej gorliwie, ale jednak przestrzegane przez Jakuba. Po pierwsze: „lider mobilizuje osoby, którym przewodzi, poprzez identyfikację ich celów, pragnień, dążeń i potrzeb oraz przekonanie ich, że naprawdę stara się im pomóc w realizowaniu ich aspiracji” oraz „lider powinien zdobyć zaufanie osób, którymi przewodzi”. Jakub dobrze rozpoznawał pragnienia otaczających go ludzi. Wiedział, kto zamierza zdobyć u jego boku wiedzę i duchową głębię, kto trzyma się go z lęku przed śmiercią, czyim największym marzeniem jest pewna kromka chleba i dach nad głową, kto w skrytości serca pała do niego miłością. Potrafił zaspokajać te pragnienia. Uczonym rabinom objaśniał swoje teorie i interpretacje świętych ksiąg. Ludzi prostych nauczał, opowiadając im proste historie i niedwuznacznie wskazując, że przy nim mają życie wieczne. Zlikwidował w swojej wspólnocie własność prywatną, przez co przez jakiś czas każdy miał jedzenia i przestrzeni po równo (i nikt nie miał zbyt wiele). Pracował razem z gromadzącymi się wokół niego ludźmi, przez co zdobył pełnię ich zaufania. W końcu obcował cieleśnie z wybranymi wyznawcami, co sprawiało, że odczuwali oni silną i indywidualną więź ze swoim przywódcą. Byli przekonani, że Jakub jest drogą do zaspokojenia ich pragnień.

Po drugie: „lider staje się symbolem, a osoby, którym przewodzi, mają poczucie, że funkcjonuje on na innej płaszczyźnie niż reszta organizacji. Dlatego lider musi narzucić sobie ograniczenia dotyczące własnych zachowań”. Jakub niewątpliwie był dla frankistów nawet czymś więcej niż symbolem. Uważali go (i on sam siebie) za trzeciego z mesjaszy (po Szabtaju Cwi i Baruchji Ruso). Funkcjonował w swojej wspólnocie na zupełnie innej płaszczyźnie. Choć utrzymywał, że wszyscy są sobie równi i że sam jest największym prostakiem, a jednak stał ponad wspólnotowymi zasadami. On ustalał zasady i sam je interpretował. On mógł sypiać z cudzymi żonami, ale jego małżonki nie mógł tknąć nikt poza nim. Żeby przewodzić innym, owszem, narzucił sobie ograniczenia dotyczące własnych zachowań, nie były one jednak szczególnie restrykcyjne. Robił wszystko na opak, sumiennie wykonywał to, co dotychczas było zabronione. Nie brzydził się kłamstwem czy oszustwem, a za argument dla takiej postawy przywoływał biblijnego Jakuba, który przecież nie inaczej, jak przez kłamstwo i oszustwo uzyskał dla siebie i potomstwa boże błogosławieństwo…

Jak widać, Jakub nie miał zamiaru wypełniać kolejnej z zasad, mianowicie: „w każdej sytuacji lider musi być ucieleśnieniem konsekwencji i uczciwości, które stanowią podstawę przywództwa. Osoby podążające za liderem chcą wierzyć, że ich przywódca jest bezwzględnie i krystalicznie uczciwy, zarówno w pracy jak i w życiu prywatnym”. Wyznawcy Franka – prawowierni Żydzi, zmęczeni byli już ciągłym czekaniem i skrupulatnym wypełnianiem mnóstwa nakazów i zakazów zawartych w Torze, Zoharze, Talmudzie. Nauczanie i postępowanie Jakuba było dla nich atrakcyjne. Instynktownie czuli, że zbawiony świat musi wyglądać inaczej, więc za sensowne i logiczne uważali łamanie obowiązującego ich dotychczas prawa. Postawa Jakuba wielu do niego zrażała, ale członków jego sekty intrygowała i inspirowała.

Przywódca frankistów nie przejmował się również zasadą (właściwie czemu miałby się nią przejmować, skoro nie została jeszcze wtedy sformułowana przez znawców biznesu?): „lider nie może wyjść do przodu zbyt daleko przed osoby, którymi przewodzi. Lider zawsze powinien wybiegać myślami do przodu, ale grupa musi też za nim nadążyć – i należy jej to umożliwić. Wszyscy powinni rozumieć, co się dzieje i dlaczego”. Jakub był bardzo tajemniczy. Dzielił swoich wyznawców na przeróżne kręgi wtajemniczenia, przeprowadzał wśród nich nowe obrządki, których znaczenie objaśniał im na bieżąco albo wcale. Opowiadał przypowieści, których wielu nie mogło pojąć albo które każdy pojmował inaczej. Całej wspólnocie tylko powierzchownie zdradzał prawdy jej wiary, jedynie nieliczni dowiadywali się od niego szczegółów. Ta tajemnicza otoczka czyniła Jakuba jeszcze bardziej wyjątkowym w oczach jego wyznawców. Bo jak oni, ludzie prości mogliby zrozumieć wielkiego proroka, a zwłaszcza – mesjasza? To, że nie mogli go pojąć, czyniło go w ich oczach mistycznym, nie z tego świata.

Jakub Frank, samozwańczy prorok, samozwańczy mesjasz, w teorii – nienajlepszy przywódca. A jednak zgromadził wokół swojej osoby tysiące ludzi. Dlaczego do niego przychodzili? Dlaczego za nim szli, odwracając się od dotychczasowych przyzwyczajeń? Olga Tokarczuk swoją opowieścią tłumaczy nam, dlaczego. Pokazuje czytelnikowi emocje, towarzyszące wyznawcom Jakuba. A wśród tych emocji przeważa miłość. Miłość to nie pojedyncza emocja, to chaotyczna mieszanka, w dodatku dla każdego składająca się z innych elementów, jednak w opisach przeżyć wewnętrznych frankistów widziałam właśnie ją – miłość. U jednych było to cielesne pożądanie, u innych poczucie bezpieczeństwa w jego towarzystwie, u jeszcze innych nieuzasadnione pragnienie przebywania koło niego czy niemożność oderwania wzroku od jego oczu, które zawsze były pełne iskier. Frankiści kochali swojego przywódcę. Często kochali go bardziej niż własne żony i dzieci, więc porzucali dawne życie i szli za nim. Szli za nim z miłości.

Może się wydawać, że postaci tak jaskrawe jak Jakub występują tylko w książkach, albo że nikt nie wybiera przywódcy z miłości, że ludzie w rzeczywistości jednak kierują się racjonalnymi pobudkami. Ja uważam narrację pani Olgi za wysoce prawdopodobną, myślę, że w naszym racjonalnym świecie nie przestała rządzić miłość. Sama poznałam takiego ‘Jakuba’, który na szkolnym korytarzu, mówiąc o najbanalniejszych rzeczach zawsze z płonącymi oczami, sprawiał, że nigdy nie opuszczała go gromada rówieśników. Ale to kolejna długa historia, a na was czekają „Księgi Jakubowe”! Z całego serca polecam wam tę lekturę i mam nadzieję, że nieprzesadnie spojlerowałam.

Kalinka

 *Wszystkie cytowane zasady skutecznego przywództwa pochodzą z publikacji dr inż. Henryka Wyrębek pt. „Znaczenie przywództwa w procesie zarządzania organizacjami o strukturach zhierarchizowanych”, opublikowanej w 2013 roku w 99 numerze Zeszytów Naukowych UNIWERSYTETU PRZYRODNICZO-HUMANISTYCZNEGO w SIEDLCACH.