Propozycja III – Szlakiem zamków i pałaców Opolszczyzny
TRASA:
Gogolin – Krapkowice – Dobra – Łowkowice – Pisarzowice – Rzepcze – Głogówek – Kujawy – Moszna – Prószków – Dąbrówka – Rogów Opolski – Gogolin
DŁUGOŚĆ:
ok. 80 km
CZAS WYCIECZKI:
zarezerwujcie cały dzień
W Opolu wsiadacie do pociągu i zanim się obejrzycie, już jesteście w Gogolinie. Wychodząc z dworca, możecie skusić się na zrobienie sobie zdjęcia ze słynnymi Karolinką i Karlikiem, który pędził za nią z flaszeczką wina. Kiedy już zaznajomicie się z tą parką i obejrzycie pozostałe eksponaty zdobiące plac koło domu kultury, możecie wsiąść na rower i ruszyć we właściwą trasę, na której pierwszym przystankiem będą Krapkowice. Tam na początek warto przyjechać na rynek, zdobiony przez fontannę z syrenką, a dalej udać się do portu jachtowego nad Odrą, skąd jest najlepszy widok na krapkowicki zamek.
Nie wiadomo dokładnie, kto i kiedy go zbudował. Przyjmuje się, że istniał już w XIII wieku, przed nadaniem Krapkowicom praw miejskich w roku 1275 przez księcia opolskiego Władysława.
Miasto Krapkowice powstało na terenie dóbr książęcych, a zamek znajdował się tuż poza jego murami. Prawdopodobnie fundatorem był sam książę, chociaż miejscowa legenda przypisuje tutaj udział legendarnego zakonu rycerskiego templariuszy. J. Sinapius w książce „Osobliwości szlachty śląskiej” wspomina o białej damie, ukazującej się na krapkowickim zamku.
Z dawnego wyglądu późnorenesansowej, potężnej budowli niezbyt wiele zachowało się do naszych czasów. Po licznych remontach i adaptacjach zamek stracił swój pierwotny styl. Na piętrze zamurowano arkady, wstawiono okna, przekształcając dotychczasowe krużganki w korytarz. Na dziedzińcu zamku zachowała się zabytkowa studnia powstała najprawdopodobniej jeszcze w okresie średniowiecza. Obecnie w budynku zamku znajduje się szkoła zawodowa.
Po drodze z zamku warto zatrzymać się przy baszcie. Baszta to wizytówka Krapkowic, nawet miejska maskotka przyjęła postać Basztusia – pluszaka przedstawiającego żółto-niebieską (kolory herbu miasta) basztę z rękami, nogami i uśmiechem. Kiedyś baszty były 4, ale do dziś zachowała się tylko jedna ze sporym kawałkiem murów. Część zachowanych murów użyto do budowy domów, ale większość stoi w mieście, podtrzymując jego wyjątkową atmosferę.
W dalszą drogę ruszamy w kierunku Dobrej (po drodze może jakaś herbatka u autorki artykułu?). W Dobrej ponad koronami drzew zobaczymy wieżę drugiego zamku na naszej liście. W początkowo barokowym, przebudowanym na neogotycki zamku zamieszkiwała rodzina Seher-Thoss. Podczas II wojny światowej w zamku mieszkała hrabina Muriel White Seher-Thoss. Była ona córką bogatego, amerykańskiego przemysłowca. Według niepotwierdzonych informacji od 1943 r. jej synowie przebywali u rodziny w Ameryce. Gestapo zażądało, żeby sprowadziła ich do Niemiec, grożąc jej obozem koncentracyjnym. Zdesperowana, bojąc się, że synowie mogą ulec szantażowi, zeskoczyła z zamkowej wieży.
W styczniu 1945 r. w zamku zajętym przez Rosjan toczyły się walki z niedającymi za wygraną oddziałami niemieckimi. W ruinę zamienił się jednak dopiero po wojnie. Strawił go nieugaszony pożar. Resztki ocalonych mebli, wyposażenia i elementów budowlanych rozkradziono. Tak niedobrze potraktowano Dobrą…
Z dostępnych mi informacji i własnych doświadczeń nie można wejść na teren parku pałacowego, więc budowlę obejrzymy tylko z daleka.
Na dobre żegnając się z Dobrą, jedziemy do Pisarzowic, gdzie odjeżdżając nieco w leśną drogę odnajdziemy tzw. Amerykana. Są to pozostałości zabudowań folwarcznych – młyna, spichlerza i budynku mieszkalnego. Kompleks powstał w stylu wczesnego renesansu florenckiego, z inicjatywy Eduarda von Oppersdorff z Głogówka. Są to budowle unikatowe w regionie. Budynki w swojej ruinie wyglądają przepięknie, a Amerykan, choć nigdy nie był zamkiem, na pewno będzie ciekawym punktem dzisiejszej wycieczki.
Również w Pisarzowicach, jeśli dobrze się przyjrzymy, znajdziemy popadający w ruinę późnobarokowy pałacyk zbudowany w XVII w. Elewacje zachowały do dziś resztki barokowych dekoracji, jednak budynek na tyle podupadł, że ciężko dopatrzeć się w nim pałacu. Miejsce należało, podobnie jak zamek w Głogówku i stojący nieopodal Amerykan, do rodu Oppersdorff.
Z Pisarzowic kierujemy się w stronę Głogówka, a ta część trasy jest zdecydowanie przepięknym fragmentem. Dookoła natura, śpiew ptaków, zapachy pól skąpanych w słońcu… Kontemplację przyrody warto przerwać w Rzepczach, żeby przyjrzeć się ślicznemu drewnianemu kościółkowi z XVIII wieku. Kościół jest wpisany na listę zabytków Narodowego Instytutu Dziedzictwa.
Dojeżdżając do Głogówka zobaczycie stare miasteczko z wąską uliczką, niskimi kamienicami i wieżą ratuszową górującą nad domami. Zobaczycie również zamek przepełniony historią. Jeśli by wybierać najważniejszy historycznie zamek województwa opolskiego, z całą pewnością wygrałby ten z Głogówka.
Został zbudowany w XIII w. z inicjatywy książąt opolskich. Później przez stulecia należał do Oppersdorffów. W 1643 r. został splądrowany przez Szwedów, a 12 lat później, w roku 1655 przebywał w nim król Jan Kazimierz. Właśnie w Głogówku wraz z dworem liczącym 1800 osób (miasto miało 1100 mieszkańców) schronił się przed najazdem Szwedów. Henryk Sienkiewicz opisując tę historię w „Potopie” pomylił nazwy miejscowości i Głogówek przerobił na Głogów, a to przecież zupełnie inne miasto. Goszcząc rodzinę królewską, Franciszek Euzebiusz Oppersdorff odwdzięczył się w ten sposób za schronienie, którego udzielił jego rodzinie na Wawelu król Władysław IV podczas wojny trzydziestoletniej. Gospodarze należycie przygotowali się do królewskiej wizyty. Pod karą wysokiej grzywny nakazali mieszkańcom miasta odnowienie drogi do zamku i stojących przy niej domów.
Król przebywał w Głogówku 2 miesiące wysyłając poselstwa do wielu państw europejskich z prośbą o pomoc. W zamian za udzieloną gościnę, ofiarował właścicielowi Głogówka 3 piękne rumaki. W 1800 r. zamek uległ uszkodzeniu w pożarze, ale szybko go naprawiono, a 6 lat po tym nieszczęściu, przydarzyło się wielkie szczęście – zagościł w nim… Ludvig van Beethoven! Ówczesny gospodarz powitał uwielbianego kompozytora jego II symfonią odgrywaną przez orkiestrę zamkową. Zaskoczony gościnnością Oppersdorffów Beethoven zadedykował im V symfonię c-moll, nad którą właśnie pracował.. Klawikord używany przez kompozytora podczas jego pobytu w Głogówku traktowano później jako rodzinną relikwię.
Głogówek wydaje się być idealnym miejscem do zrobienia przerwy, zjedzenia lodów czy obiadu. Kiedy jednak wyjedziecie już z miasta, kolejnym przystankiem będą Kujawy. Pałac w Kujawach jest piękną rezydencją, zbudowaną u schyłku XIX w przez rodzinę von Thiele-Winckler. W 1908 r. właściciele przenieśli do pałacu zarząd główny swojego majątku.
W kujawskim pałacu po II wojnie światowej mieściła się siedziba Państwowej Stadniny Koni w Mosznej, potem szkoła podstawowa, publiczna biblioteka, a nawet mieszkania. Obecnie do zamku nie ma wstępu, jest ogrodzony i czeka na nowego właściciela.
Z Kujaw jest już niedaleko do zdecydowanie najpopularniejszego zamku, który odwiedzimy na trasie – Mosznej. Zamek jest piękny, okazały i zadbany, a ściągają do niego turyści z całego kraju. Jak głosi legenda, Moszna w średniowieczu należała do zakonu Templariuszy. W 1723 roku po śmierci właścicielki Urszuli von Skall, wieś przeszła w ręce jej kuzyna, nadmarszałka dworu Fryderyka Wielkiego - Georga von Reisewitz. Z tego okresu pochodzi pałac - środkowa część dzisiejszego zamku. Pół wieku później rodzina von Reisewitz straciła Moszną. Majątek został zakupiony drogą licytacji przez Heinricha von Seherr-Thossa, którego rodzina posiadała również na własność zamek i włości w Dobrej. Na przestrzeni lat, Moszna przeszła w ręce rodziny Tiele-Winckler. Franz Tiele-Winckler w 1895 otrzymał od cesarza Wilhelma tytuł hrabiowski. Za jego „panowania” zamek w Mosznej uległ dużym zniszczeniom na skutek groźnego pożaru. Po pożarze, odbudował on i rozbudował swoją siedzibę. Na początku XX w. trzykrotnie odwiedzał hrabiego władca Niemiec, przybywając na polowania w tutejszych lasach. To dla niego dobudowano zachodnie skrzydło zamku. Syn Franza Huberta w okresie międzywojennym przehulał część fortuny przodków. Umierając bezdzietnie, usynowił swojego kuzyna, którego syn miał dziedziczyć majątek i tytuł hrabiowski. Jego rodzina mieszkała do końca wojny w Zamku Moszna, uchodząc do Niemiec przed nadchodzącą armią czerwoną. Po wojnie losy zamku układały się różnie. Od 1972 do 2013 roku służył za budynek szpitala-sanatorium.
Zamek, zgodnie z fantazją Franza Huberta, ma 365 pomieszczeń i aż 99 wież. Można zwiedzać go od wewnątrz, jak i poleżeć w cieniu drzew zamkowego ogrodu. Kiedy już odpoczniecie i pogłaszczecie kamienne lwy zamku w Mosznej, udamy się do Prószkowa. W centrum miasta, tuż przy rynku, w otoczeniu starych drzew, znajdziemy tam Dom Pomocy Społecznej w Prószkowie, czyli właśnie kolejny zamek z naszej listy.
Według tradycji drewniana warownia powstała tu w 1250 r. W 1563 r. hrabia Jerzy Krzysztof Prószkowski wzniósł renesansowy zamek z krużgankowym dziedzińcem i systemem fortyfikacji. Elewacje ściany północno-zachodniej ozdobiono malowidłami przedstawiającymi sceny batalistyczne, rodzajowe i mitologiczne. W 1613 r. dobudowano salę biblioteczną, koncertową i teatralną. W czasie wojny 30-letniej zamek został spalony przez szwedzkie oddziały. W 1677 r. Jerzy Krzysztof II Prószkowski rozpoczął odbudowę, która przebiegała pod kierunkiem włoskiego architekta.
Ostatni z rodu Prószkowskich, hrabia Leopold Prószkowski, zginął 10 maja 1769 r. w pojedynku. Zamek przeszedł na własność ks. Karola Maksymiliana von Dietrichstein, od którego kupił go w 1783 r. król Fryderyk II za 333.333 i 1/3 dukata. Specjalnie na tą okazję wybito w królewskiej mennicy 1/3 dukata.
Przed wojną zamek służył jako Królewska Akademia Rolnicza. Zbiory Królewskiej Akademii nadal przechowywane są w Prószkowie. Później w zamku umieszczano różne instytucje. Od 1930 r. znajdował się w nim oddział szpitala św. Wojciecha dla upośledzonych umysłowo, obecnie jest tam, jak pisałam, Dom Pomocy Społecznej.
Wyjeżdżając z Prószkowa, pedałujemy do Dąbrówki Górnej, gdzie pałac jest zachowany w dobrym stanie, razem z folwarkiem, bramą i fragmentem murów. Zamek wzniesiono w połowie XVII wieku, jednak przypuszcza się, że już wcześniej istniała tutaj tego typu budowla o charakterze obronnym. Jak podaje legenda, mieszkała tutaj królewna Dąbrówka, która została pochowana w srebrnym sarkofagu w starej części zamczyska. Pałac okala rozległy park, w którym pochowani są ostatni właściciele zamku, rodzina Teichmann – Logischen. Ostatni z rodu, baron Gotfryd ożenił się, ku niezadowoleniu swej matki, z aktorką Krystyną Duschanek. Jak podaje legenda, po ich ślubie w ciągu jednej nocy w pałacu wyrosła ściana dzieląca go na dwie równe części. Hrabia zmarł w roku 1944 i został pochowany tak jak jego przodkowie w parku, natomiast żona wraz synem wyjechali do Niemiec. Po II wojnie światowej w pałacu mieściły się magazyny zbożowe, administracja Państwowego Gospodarstwa Rolnego oraz przedszkole. Dziś pałac jest własnością prywatną.
Z Dąbrówki już niemalże rzut kamieniem do Rogowa Opolskiego, w którym stoi zamek, będący jedną z najstarszych rezydencji na Opolszczyźnie. Swoimi początkami sięga Średniowiecza. Przeprowadzone badania archeologiczne dowodzą, że budowla, najpierw obronna, istniała już w XIV wieku. Średniowieczna warownia miała najpewniej za zadanie kontrolować przeprawę na Odrze. Legenda głosi, że Rogów w czasach piastowskich miał być siedzibą templariuszy, którzy wznieśli tu wodny zamek, połączony podziemnym tunelem z ich główną siedzibą w Otmęcie.
Po II wojnie światowej zamek i dobra dworskie zostały upaństwowione, a w zamku zorganizowano przedszkole, następnie spichlerz zbożowy. Od 1965 roku obiekt należy do Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Opolu. Mieszczą się tam najcenniejsze zbiory biblioteczne: starodruki, rękopisy, grafika i kartografia zabytkowa.
Zamek jest ładny, tajemniczy i zadbany, a cień drzew w uroczym parku to kolejna wymówka do dłuższej przerwy, szczególnie, że będzie to prawdopodobnie ostatni przystanek przed końcem dzisiejszej podróży. Z Rogowa wracamy już do Gogolina, gdzie po męczącej, ale (jestem przekonana) udanej i ciekawej wycieczce, pociągiem wrócimy do Opola.
Ta trasa pozwala nie tylko na sporą i przyjemną aktywność fizyczną, ale też na puszczenie wodzy wyobraźni pośród murów, będących świadkami minionych wieków.
0 Komentarze